Tartu.

Krótka była ta noc.
Właściwie jutrzenka. :D wróciliśmy o 4:40, godzina 9 a ja DZIEEEŃ DOBRYYYY! ale o dziwo, jestem bardziej wypoczęta niż po 10 godzinach snu, lubię to.

Na czym to ja ostatnio skończyłam???
Aa, na niedzielnym poranku.

Po południu w niedzielę, korzystając z pięknej pogody poszliśmy na plażę. TAAAA, kupiłam sobie bikini więc byłam pierwsza na tak! To dobrze, trzeba korzystać.
Trochę wietrznie był, ale jak na bombę wskoczyło się do wody ( a raczej wbiegło jak w(y)latujący pocisk :D ) to było cudownie. Choć po pewnym czasie trochę gęsio-skórkowato.
Ale cooo tam!
Jak się wyszło jednak z wody... to hm. Już nie taki cwaniak. :D Poleżało się trochę, podrzemało i znowu DAWAAAAJ w wodę. Ach. <3

Trzeba się jednak było zbierać, o 18 byliśmy umówieni z naszym Saszą w akademiku, by porobić zdjęcia w tych grupach, a o 19 miał być grill.
Poszliśmy jednak jeszcze do sklepu, znowu gonitwa w tę i we w tę ( JAK SIĘ TO PISZE DO JASNEJ CIASNEJ? WTEIWEWTE??? ) i oczywiście się spóźniliśmy i ze zdjęć nici. :D

Za to grill był przedni. ( grill w parku, po przeciwnej stronie muru Parlament Estoński. Nie do pomyślenia! ) Wszyscy się śmiali z mojego malutkiego kawałeczka mięsa- DOBRZE, ŻE MIAŁAM W OGÓLE! Po pewnym czasie wszyscy śmiali się ze wszystkiego ( i wszystkich ) także było wesoło. Pamiętam, że zjeżdżaliśmy ze zjeżdżalni, bujałam się na takim dziecięcym kogutku ( bo tylko ja się zmieściłam ^^ ) i było kosmicznie zimno.

Potem nastał poniedziałek.
Zajęcia z estońskiego do 11:30, o 12 miała być zbiórka, ale poszliśmy do sklepu po żarcie i rzecz jasna się spóźniliśmy. ^^ Nieważne. Dwie i pół godzinki autobusem, chwilka na drzemkę i jesteśmy w Tartu.
( nie mam dziś polotu. )
Na początek zwiedzaliśmy fabrykę piwa. :D "Degustację"w to włączając.
Potem poszliśmy na miasto, zaczął padać deszcz, wszyscy w kretyńskich pelerynkach, a Agusia ze swoim różowym parasolem w kropeczki.
Tęcza nawet wyszła! Piękne powitanie. :)

Trochę słabo widać, ale zaręczam, że to 100% tęcza.


Piękne miasteczko. Troszkę jak prowincjonalne Wadowice, tylko, że z klimatem. W dzień spokojnie- człowieka ze świecą szukać!- a im później, tym bardziej zaczyna żyć.
Ten pomnik- całująca się para, legendy niestety nie słuchałam, bo byłam zajęta tęczą- jednakże nikt nie chciał pozować i próbować kopiować ;]
Niestety.

Potem mieliśmy czas wolny, próbowaliśmy zrobić zdjęcie o tytule " Miłośc w trójkącie" czy coś w tym stylu, ale średnio wyszło :D
Trzeba było coś zjeść ( żadna nowośc w moim wydaniu: nalesniki. ) a parę metrów dalej znaleźliśmy pub, szczęśliwa godzina i piwo za 1,6 euro, grzech nie skorzystać :D


Potem.. Był Festiwal Piosenki ( czy jakoś tak ), łaaaał, mega. Dziś Estonia świętuje dzień niepodległości i to z tej okazji.
Ile ludu!
Ale na szczęście się nie zgubiłam. :D

Czekaliśmy na jedną piosenkę, która była... przedostatnia. Nasz hit! http://www.youtube.com/watch?v=ymE6IB3DRJg jakiś amatorski filmik, ja aparatu nie brałam.
OOO ALE TO JEST LEPSZE, BYŁ CZAD! http://www.youtube.com/watch?v=IruR_2zFXFE
UUf, niesamowite to było wszystko. 6 godzin trochę jednak długo, w pewnym momencie grubo przysypiałam, ale co tam. :)

Potem autobus, umarlaki śpią, nikt nie ogarnia niczego.Wróciliśmy o 4:40.
Także: dzień/ noc obfite w wydarzenia.

I dziś mamy wolne.
Może plaża? ;> Pewnie nie; może kolejny festiwal piosenki? :D
W końcu święto narodowe, tańczmy i śpiewajmy z estońskimi flagami w ręku, have a nice daaay. 

<3



Komentarze

  1. Plaża, póki macie przepiękną pogodę!
    N.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego nie! ;> korzystać trza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze tak jest - im mnie się śpi, tym więcej energii :D

    A tęcza świetna ♥

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty