Jesiennie.

Coś słonko nie zechciało zaszczycić dziś Tallinna swą obecnością.
Lubię się budzić, spojrzeć w okno i widzieć pogodę. PRZYNAJMNIEJ WIEM,KTÓRĄ NOGĄ WSTAWAĆ.
Brr. Dziś jest pochmurnie i czuć to po kościach- zimno.
Może nie zdążyłam się ogrzać po tym, jak zmarzłam wczoraj wieczorem ( o tym w dalszej części, polecam :D ), więc odczuwam podwójny chłód. ;)

Piątek przeżyłam, z trochę nadszarpniętymi nerwami, ale koniec końców w stanie zadowalającym.
Nasz koleś od literatury bywa przeraźliwie nudny, jak zacznie mówić niemalże sam do siebie jakieś śmieszne dysputy, które nawet nie mają szczególnego związku z tematem. A JAK KTOŚ PRZECIĄGA 10 MINUT PO ZAKOŃCZENIU TO MNIE TRAFIA. ( w głowie kołuje mi mój odwieczny argument: przecież się na busa spóźnię! )
Szybki obiad na stołówce i ortografia. OOOCH. ( tłucze łbem o ścianę. ) Ciężko jest mieć zajęcia z samymi Rosjanami, dla których pytanie Napisać O czy E jest czysto teoretyczne w 90% przypadków. To tak, jak ja bym wyśmiała nauczyciela i demonstrowała swoją ignorancję, gdybym miała rozwiązywać ćwiczenia typu RÓŻA czy RURZA. Także dla nich to pewnie jest komiczne i dlatego nadają tempo godne Formuły 1, a ja nie wiem, czy mam pisać, czy słuchać, czy myśleć, O FUCK MOJA KOLEJ...! STRZELAM..... źle. Nie było nawet chwilki by rozważyć jakikolwiek wariant, tempo mnie zabiło. Taaa, rozumiem, rosyjski jest dla mnie językiem obcym, ale nie lubię czuć się jak kretyn.
To tyle z refleksji na temat moich zajęć. Ogółem nie ma źle, po prostu tamten piątek mnie troszkę dobił. Troszeczkę. ;)

Sobota tradycyjnie dzień porządków, coraz szybciej idzie nam to sprzątanie w naszym prywatnym apartamencie ( ;p ), po południu wybrałam się ze znajomymi do mega centrum handlowego i tak dzień zleciał.

Niedziela- leniwe przedpołudnie, obfite popołudnie. :)
Samym porankiem poszłam do lasu, jakieś 15 minut spacerkiem od nas.
A włóczyłam się tam chyba ze dwie godziny. Nawet nie wiedziałam, że aż tyle!


Cisza... spokój... Przyroda i ja. 


 Patrzcie! Najprawdziwsza jesień!!!




Lubię iść gdzieś całkiem sama, tylko ze swoimi myślami i błądzić... ( mimo, że drogę doskonale znam. ) Tak pięknie było.



Po obiadku ( w końcu dzień świąteczny ) wybrałyśmy się do Cerkwi. Pamiętacie mój pierwszy talliński dzień i pierwsze wrażenie? :) To właśnie ta cerkiew. Katedra Aleksandra Newskiego.
Chustka na łeb i mogłyśmy wejść. Niesamowite wnętrze. Przepych, bogactwo, niesamowita pieczołowitość wykończeń.. Robi wrażenie. Może kiedyś poświęcę pół dnia i przejdę się na jakieś nabożeństwo? :D

Potem, korzystając ze słonka, włóczyłyśmy się po Starym Mieście.

Poszłyśmy na lody i spokojnym tempem wróciłyśmy do akademika.
Potem to już poszło szybko.

Kasia dostała informację, że o 20 ( a była jakaś 18:30 ) obok Opery jest przedstawienie baletu. IŚĆ, CZY NIE IŚĆ- OTO PYTANIE. 
Ledwo wróciłyśmy, znowu jechać pół godziny.. srać, kombinować... A jednak się wybrałyśmy.
I to była dobra decyzja. W życiu jeszcze nie widziałam baletu na oczy.
BYŁO WARTO ZEBRAĆ DUPSKO.






 Jakość zdjęć mnie boli ( MUSIAŁAM COŚ Z NIMI ZROBIĆ!!! ), ale musicie uwierzyć mi na słowo, że to było coś niesamowitego, doświadczyć.

Mimo, iż PRZERAŹLIWIE ZMARZŁAM. NAPRAWDĘ MUSZĘ ZABIERAĆ JUŻ RĘKAWICZKI I TO NIE SĄ PUSTE SŁOWA!!

Dziś poniedziałek- dzień wolny. Hah, prawie czas na to, by ogarnąć wszelakie zadania domowe i przygotować się na kolejne zajęcia z ortografii. :D
Skoczę jedynie po mleko do sklepu ( kawę z czymś pić trzeba! boski napój w boskiej proporcji z mlekiem!! ) i mogę się nie ruszać z łóżka.
O ILE KABEL INTERNETU POZWOLI. 
On jedynie mnie ogranicza.

Komentarze

  1. Ale cudowna jesień ♥
    Prześliczne są te Twoje zdjęcia, a czytając relacje z Twoich zmagań z estońską rzeczywistością czuję się, jakbym tam była :)
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się Twoje określenie: "zmaganie się z estońską rzeczywistością"- coś w tym czasem faktycznie bywa! ;)
    Więcej? Do końca grudnia częstotliwość będzie wysoka! Potem- w zależności od weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Za chwilę ja będę pisał pamiętnik z dzikich wojaży po laptopie Agi w Estonii, samemu będąc w Polsce( Polszy, czy jak tam to się mówi).
    Tego nie ma, tamtego nie ma. Mruczenie pod nosem, klęcie na głos. Upojne 3 godziny spędzone na TV( Team Viewer, nie Telewizja Trwam:)). Koniec końców najprostsze się okazało najbardziej przydatne. I córka ogląda seriale :).
    Spróbujcie odpalić na Firefoxie Portable - MS Sliverlight. Uch....
    Wiem i rozumiem, że 90% czytających ten komentarz nie ma pojęcia i czym piszę, ale informatyk będzie wiedział :)
    T

    OdpowiedzUsuń
  4. JESTEŚ WIELKI!!!!
    nic dodać, nic ująć.

    Spasiba!!

    PS. Odrobię na wiosnę. W polu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziecko, tyle pola nie jesteśmy w stanie kupić, abyś to odrobiła ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co racja to racja.
      Pozostanę więc wiecznym dłużnikiem!

      Usuń
  6. Bardzo ładne zdjęcia ! :)
    I ładny grzybek, A najpiękniejszy ten ślimaczek!
    E

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadome! Muszę znaleźć jakiegoś z muszelką specjalnie dla Ciebie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty