Trzynastego, piątek.
EJ!
Za równe 3 miesiące mam urodziny! RÓWNIEŻ W PIĄTEK, TRZYNASTEGO. Powtarzam to wszystkim: ZAPRASZAM NA IMPREZĘ DO TALLINNA! Gadam głupstwa jak najęta, a potem ( polskim zwyczajem ) każą mi stawiać i co?!
Ech. To najwyżej się na jedną butelczynę szarpnę.
A tam. Do grudnia daleko. Jak zacznę oszczędzać na ciastkach, nie będzie problemu. :D
Z resztą. Ja jak zawsze na przekór. Czarne koty przynoszą mi szczęście ( kiedyś spotkałam jednego, to zaczął łasić się mi o nogi i turlać. Chcę iść, patrzę- a po przeciwnej stronie drugi czarny kot, identyczny! Nie zdziwiłoby mnie to może, gdyby nie fakt, że w Tallinnie jest strasznie mało kotów, które mogę ot tak sobie spotkać ( BOLEJĘ NAD TYM ) a tu nagle, w jednym miejscu DWA KOTY I OBYDWA CZARNE=PODWÓJNE SZCZĘŚCIE :)))) )i tak samo jest z trzynastką. Piątek, świątek- a cóż to za różnica?! LUBIĘ CZARNE KOTY I LICZBĘ 13. O. I mam się bardzo dobrze, cegła nigdy mnie nie uderzyła, a gołąb z dachu nie obesrał....
To taka anegdotka z mojej strony, w ramach wstępu.
Teraz następuje część zwana rozwinięciem.
( ARGUMENTÓW BRAK. :D )
Odebrałam swój estoński dowód! Ważny 5 lat! Zdjęcie, tradycyjnie w takich dokumentach, jest koszmarne, ale przeżyję. Najważniejsze, że mam komunikację miejską za darmo.
Zastanawiam się kiedy ostatnio pisałam, by się nie powtarzać. Moje wieczne problemy z chronologią, cóż poradzić. ;]
W niedzielę po południu zorganizowana była taka "gra miejska" dla studentów Erasmusa. By nie gubić się na Starym Mieście. ;) Byliśmy podzieleni na grupy, dostawaliśmy zadania i pytania dotyczące Estonii. JUPIII, moja grupa zwyciężyła! Dwie mega czekolady na 6 osób. A że większość białej nie lubiła... To ją zawłaszczyłam i zjadłam z moją paczką, a co!
Aaaaach. CZEKOLADA JAKO NAJLEPSZA NAGRODA ZAWSZE I WSZĘDZIE!
Parę fotek Starego Miasta.
Tallińska Praga. :)))
Późnym popołudniem, już po skończonej grze miejskiej, padła propozycja... grilla na plaży.
GRILLA NA PLAŻY JESZCZE NIE PRÓBOWALIŚMY ( Erasmus= wieczne próbowanie nowych rzeczy, heh! ) - trzeba kolekcjonować doświadczenia, by móc co wspominać. ( dużo będzie tych wspomnień. ;o )
Tak w ogóle to zżyliśmy się cholernie z sierpniową grupą, a tu jeden nas opuszcza. Musiał wrócić do Hiszpanii, bo nie zgadzały się mu programy zajęć i szkoda by było powtarzać rok..
Kurde. Nastawia się człowiek na pół roku za granicą, jest przygotowany i psychicznie i bardziej realnie w formie zakupów, pakunków- a tu wracaj po półtora miesiąca. Smutne. Nam jest to ciężko sobie wyobrazić, co dopiero on.
Także ten grill był trochę pożegnalną imprezą, a wszystko w takim niemalże rodzinnym gronie.
Trochę chłodno już było. Chłodno- mało powiedziane! Piździło jak nie wiem! :D
Grill przemienił się w ognisko i mogliśmy się ogrzewać.
Hahahah patrzcie na to:
W blasku ognia.
Poniedziałek... zleciało.
Wtorek...zleciało. ( NATKA, ŁUKASZ!! KIEDY NASTĘPNA KONFA NA SKAJPIE?! :D )
Środa...również. Była impreza, ale beznadziejnie nudna. (BO PIWO NIE BYŁO Z LODÓWKI!^^)
Czwartek- a, to wczoraj! :) znowu jedne zajęcia, potem wolne popołudnie na skajp i te sprawy ( cudowny wynalazek. ), a wieczorkiem spotkałam się razem z Romane i Ricardem i poszliśmy na piwko. ( TYM RAZEM Z LODÓWKI. :D )
Fajnie było w takim gronie.
Się dobrała- Elita... ;) Lubię nasz sarkazm i sploty przeciwności losu, które się trafiają. :D
Mieszkamy w trzech różnych akademikach/ hostelach, ale ważne jest to, że w każdej chwili możemy czy to do siebie napisać, czy to zadzwonić- ugadać się po prostu- i w tym małym gronie miło spędzić czas.
Plany na weekend- w trakcie ustaleń! :)
Dziś piąteczek... Zanim nastąpi zmiana nazwania na "weekend" trza iść na literaturę, jeszcze raz wysłuchać manifestu akmeistów ( nie przemawiają do mnie, sztywniacy! ), potem przeżyć ortografię ( tfutfu, zdecydowanie jestem nadpobudliwa do tego typu zajęć i zadań! trrrrrafia mnie. Ale tylko spokojnie, policz do milijona... ) ,aaaach, a potem otworzyć czekoladę i świętować piątkowy wieczór.
Buteleczka z weną się skończyła. ( tradycyjnie jak KAWA, KTÓRA ZAWSZE KOŃCZY SIĘ ZBYT SZYBKO. )
Miłego, słonecznego dnia, trzymajcie się ciepło! :))
Za równe 3 miesiące mam urodziny! RÓWNIEŻ W PIĄTEK, TRZYNASTEGO. Powtarzam to wszystkim: ZAPRASZAM NA IMPREZĘ DO TALLINNA! Gadam głupstwa jak najęta, a potem ( polskim zwyczajem ) każą mi stawiać i co?!
Ech. To najwyżej się na jedną butelczynę szarpnę.
A tam. Do grudnia daleko. Jak zacznę oszczędzać na ciastkach, nie będzie problemu. :D
Z resztą. Ja jak zawsze na przekór. Czarne koty przynoszą mi szczęście ( kiedyś spotkałam jednego, to zaczął łasić się mi o nogi i turlać. Chcę iść, patrzę- a po przeciwnej stronie drugi czarny kot, identyczny! Nie zdziwiłoby mnie to może, gdyby nie fakt, że w Tallinnie jest strasznie mało kotów, które mogę ot tak sobie spotkać ( BOLEJĘ NAD TYM ) a tu nagle, w jednym miejscu DWA KOTY I OBYDWA CZARNE=PODWÓJNE SZCZĘŚCIE :)))) )i tak samo jest z trzynastką. Piątek, świątek- a cóż to za różnica?! LUBIĘ CZARNE KOTY I LICZBĘ 13. O. I mam się bardzo dobrze, cegła nigdy mnie nie uderzyła, a gołąb z dachu nie obesrał....
To taka anegdotka z mojej strony, w ramach wstępu.
Teraz następuje część zwana rozwinięciem.
( ARGUMENTÓW BRAK. :D )
Odebrałam swój estoński dowód! Ważny 5 lat! Zdjęcie, tradycyjnie w takich dokumentach, jest koszmarne, ale przeżyję. Najważniejsze, że mam komunikację miejską za darmo.
Zastanawiam się kiedy ostatnio pisałam, by się nie powtarzać. Moje wieczne problemy z chronologią, cóż poradzić. ;]
W niedzielę po południu zorganizowana była taka "gra miejska" dla studentów Erasmusa. By nie gubić się na Starym Mieście. ;) Byliśmy podzieleni na grupy, dostawaliśmy zadania i pytania dotyczące Estonii. JUPIII, moja grupa zwyciężyła! Dwie mega czekolady na 6 osób. A że większość białej nie lubiła... To ją zawłaszczyłam i zjadłam z moją paczką, a co!
Aaaaach. CZEKOLADA JAKO NAJLEPSZA NAGRODA ZAWSZE I WSZĘDZIE!
Parę fotek Starego Miasta.
Tallińska Praga. :)))
Późnym popołudniem, już po skończonej grze miejskiej, padła propozycja... grilla na plaży.
GRILLA NA PLAŻY JESZCZE NIE PRÓBOWALIŚMY ( Erasmus= wieczne próbowanie nowych rzeczy, heh! ) - trzeba kolekcjonować doświadczenia, by móc co wspominać. ( dużo będzie tych wspomnień. ;o )
Tak w ogóle to zżyliśmy się cholernie z sierpniową grupą, a tu jeden nas opuszcza. Musiał wrócić do Hiszpanii, bo nie zgadzały się mu programy zajęć i szkoda by było powtarzać rok..
Kurde. Nastawia się człowiek na pół roku za granicą, jest przygotowany i psychicznie i bardziej realnie w formie zakupów, pakunków- a tu wracaj po półtora miesiąca. Smutne. Nam jest to ciężko sobie wyobrazić, co dopiero on.
Także ten grill był trochę pożegnalną imprezą, a wszystko w takim niemalże rodzinnym gronie.
Trochę chłodno już było. Chłodno- mało powiedziane! Piździło jak nie wiem! :D
Grill przemienił się w ognisko i mogliśmy się ogrzewać.
Hahahah patrzcie na to:
W blasku ognia.
Poniedziałek... zleciało.
Wtorek...zleciało. ( NATKA, ŁUKASZ!! KIEDY NASTĘPNA KONFA NA SKAJPIE?! :D )
Środa...również. Była impreza, ale beznadziejnie nudna. (BO PIWO NIE BYŁO Z LODÓWKI!^^)
Czwartek- a, to wczoraj! :) znowu jedne zajęcia, potem wolne popołudnie na skajp i te sprawy ( cudowny wynalazek. ), a wieczorkiem spotkałam się razem z Romane i Ricardem i poszliśmy na piwko. ( TYM RAZEM Z LODÓWKI. :D )
Fajnie było w takim gronie.
Się dobrała- Elita... ;) Lubię nasz sarkazm i sploty przeciwności losu, które się trafiają. :D
Mieszkamy w trzech różnych akademikach/ hostelach, ale ważne jest to, że w każdej chwili możemy czy to do siebie napisać, czy to zadzwonić- ugadać się po prostu- i w tym małym gronie miło spędzić czas.
Plany na weekend- w trakcie ustaleń! :)
Dziś piąteczek... Zanim nastąpi zmiana nazwania na "weekend" trza iść na literaturę, jeszcze raz wysłuchać manifestu akmeistów ( nie przemawiają do mnie, sztywniacy! ), potem przeżyć ortografię ( tfutfu, zdecydowanie jestem nadpobudliwa do tego typu zajęć i zadań! trrrrrafia mnie. Ale tylko spokojnie, policz do milijona... ) ,aaaach, a potem otworzyć czekoladę i świętować piątkowy wieczór.
Buteleczka z weną się skończyła. ( tradycyjnie jak KAWA, KTÓRA ZAWSZE KOŃCZY SIĘ ZBYT SZYBKO. )
Miłego, słonecznego dnia, trzymajcie się ciepło! :))
Uwielbiam czarne koty, też przynoszą mi szczęście. Powiem tak. Trzynasty WCALE nie musi być pechowy, w tym roku mój trzyasty piątek na przykład był zajebisty.
OdpowiedzUsuńNo współczuję Hiszpanowi tego powrotu. Wszyscy pokładają nadzieję, że mają Cię z głowy na pół roku i bach. Eh, niektórzy mają naprawdę przewalone..
Następna konfa jak najszybciej <3
I pamiętaj: NAZYWAM SIĘ MILIJON, BO...?
N.
Aaa bo My to całkiem na przekór jesteśmy, masz nawet dowód! :D
OdpowiedzUsuńE, może każdy wtorek będziemy nadawać? :D
BO ZA MILIJONY KOCHAM I CIERPIĘ KATUSZE BEZ SERC BEZ DUCHA TO SZKIELETÓW LUDY xD