Zimowo.

Dzień dobry!
Na sam początek ( a może w ramach wstępu, ja postaram się ograniczyć swoje komentarze ) popatrzcie na zrzut ekranu i zaznaczony przeze mnie na czerwono prostokącik.

HEEEEEHEH.

Powiem tyle: MÓJ ZIMOWY PŁASZCZ POBIJE REKORD UŻYTKOWANIA. Jak w zeszłym roku wyciągnęłam go z szafy gdzieś może w połowie października. W tym? Pod koniec września. Oczywiście dodatkowo czapka, szalik, nieodłączne rękawiczki.
Nie chcę jakoś zanudzać narzekaniem blablabla to dopiero początek, blablabla przecież jest dopiero wrzesień, blablabla przesadzasz.
Cóż. Może przesadzam.
Nie moja jednak wina, że jestem skostniałym zimorodkiem.
A może moja. Ok. To ja sobie marznę dalej, ale nie narzekam.
OCH, JAKIE WSPANIAŁE SĄ TE MALEDIWY! 

Dobra, lepiej niech już nie przesadzam z tą ironią, bo wylewa się bokami.
Ale jedno ALE.
Ok, na polu niech sobie piździ, święte prawo natury. Ale dlaczego w tym pieprzonym pokoju jest tak cholernie zimno, że piszę w rękawiczkach? Pomijając trzy swetry ( NORMALKA ).
No dobra, definitywnie koniec z narzekaniem i moimi komentarzami.

A może właśnie nie.!
Każdy ma prawo do przesilenia jesiennego/ zimowego, zwłaszcza, gdy jest sam na obczyźnie i ma dużo czasu wolnego. ( też znalazłam uzasadnienie! )
Ech.

Ale mam jedną rzecz, która mnie napędza. Na razie jednak- by nie zapeszać- przemilczę. Jak się wszystko uda- będę wiedzieć na dniach- to w następnej notce się tym podzielę. Trzymajcie kciuki, by się udało, a będę srać ze szczęścia! ;)

Poza tym to nic nowego, nic ciekawego.
Oglądam nałogowo "Master Chefa" i mnie natchnienie łapie. Szkoda tylko, że nie mam zbytniego pola do manewrów i popisu. Szczytem są tu pierogi z serem i tradycyjnie naleśniki. Wczoraj jednak zaszalałam i przygotowałam sobie na obiad tortillę na podstawie przepisu od hiszpańskiego kolegi.


Beka. :D zdjęcie może średnio zachęcające, ale jak na pierwszy raz, to sama sobie muszę powiedzieć, że WYSZŁO MI TO. Troszkę się tylko rozwaliło przy przewracaniu ( bo patelnia była za mała ), ale ogółem sprawdzian zaliczony. Mogę robić tortillę na modłę polską. 

( Całe szczęście, że nie łapie mnie natchnienie po seansie "Na dobre i na złe" i nie eksperymentuję krojąc ludzi!!! ) 

Dobra, koniec bredni na dziś, starczy.
Miłego dnia Wam życzę oraz zazdroszczę złotej, polskiej jesieni.
:D

DOPISEK- JAKIEŚ 8 GODZIN PÓŹNIEJ.
MOGĘ WAM POWIEDZIEĆ, CO ZAŁATWIAŁAM I ZA CO MIELIŚCIE TRZYMAĆ KCIUKI.

30.10 JADĘ DO PETERSBURGA.
TRZY DNI, TRZY NOCE W MIEŚCIE GOGOLA, DOSTOJEWSKIEGO I JESIENINA.  

Przecież ja padnę ze szczęścia.!!!!!
Definitywnie.

Komentarze

  1. A co z wyjazdem do Laponii?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwie pieczenie przy jednym ogniu. ;>
    Październik/listopad- Petersburg, grudzień- Laponia.
    Czego chcieć więcej?! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O krojeniu ludzi zapomnij bo tortilla połamała się czyli natchnienie czerp z programow kulinarnych.Ciesze się z Tobą co do wyjazdów tylko tam też jest zimno zmarzluchu.całuski;)M

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie, z ludźmi lepiej nie ryzykować, z resztą- do medycyny nigdy mnie nie ciągło. :D
    Może przeżyję te mrozy. Energia i radość mnie ogrzeje! :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tortilla wygląda jak łazanki, nie zmienię zdania :(
    nakarmisz mnie nią kiedyś?
    N.

    OdpowiedzUsuń
  6. O ILE LUBISZ <> TO CIĘ NAKARMIĘ.

    z Tobą to ja jednak preferuję fryty i tyskie z sokiem. :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty