Niczym liście w listopadzie.
Wychodząc z założenia, że DZIŚ I TAK JUŻ NIC WIĘCEJ POŻYTECZNEGO NIE ZROBIĘ- godzina 19:47, kawa numer 3 i zasiadam do pisania.
Listopad powoli dobiega końca. A ja jestem w Estonii już niemalże 4 miesiące.
I DAJĘ RADĘ.
Nie mogę jednak nie odliczać dni do powrotu. Dzień za dniem i liczba staje się coraz mniejsza.
Byle do grudnia... A potem...
Byle do świąt.!
Nie wiem, czy wspominałam o tym, ale na grudzień przenosimy się do innego akademika, do centrum. Zaoszczędzoną przez to kwotę będzie można... ( PRZEPIĆ?! ) przeznaczyć na czekolady, o! :D :D
Wysłałam dziś do Domu kolejną paczkę i zaczęłam mniej więcej pakować rzeczy do torby. O MAMO, NIE WIEDZIAŁAM, ŻE TO BĘDZIE AŻ TAKI HARDCORE!
Puzzle to jest pestka przy tym upychaniu!
Jakoś będzie trzeba... udeptać.
Z resztą teraz to jest pół biedy, bo cześć mogę sobie w siatkach przewieźć, bardziej starać się będę- naturalnie- przed samym wyjazdem do Polszy.
W poniedziałek, W PORYWIE NATCHNIENIA, rzecz jasna, RZUCAJĄC CAŁĄ ROZPOCZĘTĄ ROBOTĘ, pognało mnie nad morze.
Jak wspominałam, było troszkę śniegu, świeciło słońce,a powietrze było czyste i świeże- idealna pogoda na zdjęcia, więc grzechem byłoby nie skorzystać.
A ja zawsze chciałam zobaczyć morze inną porą roku, aniżeli tylko nudnym latem.
Zobaczcie efekty:
Poniżej: widok z mojego okna samym porankiem.
Park Kadriog:
A to już dzika strona Pirity. ;)
Długo się tam wytrzymać nie dało.... Mimo, że byłam opatulona jak Eskimos.
Pomyślałam sobie wtedy: Boooże, co dopiero będzie w Laponii?! Jak się mam tam ubrać?!
Z SERII: WIATR WE WŁOSACH, A WŁOSY W GĘBIE :D
Ooooo, to poniżej lubię, bardzo lubię, kocham! :))
Pięknie było.
We wtorek był International Dinner, większość dnia upłynęła na przygotowaniach:
Na bogato!
Typowo polskie: ZASTAW SIĘ, A POSTAW SIĘ!
Ale jak cudownie było!
Wszyscy nas chwalili: -jak pięknie wyglądacie! ( z flagami na mordach ) , -a jakie jedzenie dobre! -a gdzie więcej tej dobrej wódki? -Aga, no na zdrowie, dawaj! -Dasz mi przepis na tą zupę? i milion innych. :D
Na sam koniec każdy kraj musiał się zaprezentować. Polecam poniższy filmik- nasze polskie dzieło.
UŚMIEJECIE SIĘ.
https://www.youtube.com/watch?v=vuY5RAnWOo0
Na sam koniec naszego przedstawienia, porwaliśmy całą salę do " Pociągu ".
Luudzie, to był dopiero szał :D
Morał?
ZOSTALIŚMY DOCENIENI i otrzymaliśmy nagrodę publiczności!
A to chyba najważniejsze- opinia innych ludzi pokazuje, że nasze starania się opłacały. :)
POLSKA GÓRĄ!
Już niedługo, moja Polsko.
Spalone radary i ułańska fantazja.
I ROSÓŁ!!!!
Gwoli zakończenia-anegdotki przytoczę autentyczny dialog, złotą myśl do mojego notesu numer 566iut354:
Fiedia: Co jesz na obiad?
Wania: Zupę pomidorową.
F: OOooo, zjadłabym!
W: Czemu sobie nie zrobisz?
F: Nie ma tu przecieru pomidorowego.
W: COOO?! To Estonia jest taka nierozwinięta?!
No jest. :D
Miłego wieczora!
PS. Już jutro: MOŻE POWRÓŻYMY?! ;)
Listopad powoli dobiega końca. A ja jestem w Estonii już niemalże 4 miesiące.
I DAJĘ RADĘ.
Nie mogę jednak nie odliczać dni do powrotu. Dzień za dniem i liczba staje się coraz mniejsza.
Byle do grudnia... A potem...
Byle do świąt.!
Nie wiem, czy wspominałam o tym, ale na grudzień przenosimy się do innego akademika, do centrum. Zaoszczędzoną przez to kwotę będzie można... ( PRZEPIĆ?! ) przeznaczyć na czekolady, o! :D :D
Wysłałam dziś do Domu kolejną paczkę i zaczęłam mniej więcej pakować rzeczy do torby. O MAMO, NIE WIEDZIAŁAM, ŻE TO BĘDZIE AŻ TAKI HARDCORE!
Puzzle to jest pestka przy tym upychaniu!
Jakoś będzie trzeba... udeptać.
Z resztą teraz to jest pół biedy, bo cześć mogę sobie w siatkach przewieźć, bardziej starać się będę- naturalnie- przed samym wyjazdem do Polszy.
W poniedziałek, W PORYWIE NATCHNIENIA, rzecz jasna, RZUCAJĄC CAŁĄ ROZPOCZĘTĄ ROBOTĘ, pognało mnie nad morze.
Jak wspominałam, było troszkę śniegu, świeciło słońce,a powietrze było czyste i świeże- idealna pogoda na zdjęcia, więc grzechem byłoby nie skorzystać.
A ja zawsze chciałam zobaczyć morze inną porą roku, aniżeli tylko nudnym latem.
Zobaczcie efekty:
Poniżej: widok z mojego okna samym porankiem.
A to już dzika strona Pirity. ;)
Długo się tam wytrzymać nie dało.... Mimo, że byłam opatulona jak Eskimos.
Pomyślałam sobie wtedy: Boooże, co dopiero będzie w Laponii?! Jak się mam tam ubrać?!
Z SERII: WIATR WE WŁOSACH, A WŁOSY W GĘBIE :D
Ooooo, to poniżej lubię, bardzo lubię, kocham! :))
Pięknie było.
We wtorek był International Dinner, większość dnia upłynęła na przygotowaniach:
Na bogato!
Typowo polskie: ZASTAW SIĘ, A POSTAW SIĘ!
Ale jak cudownie było!
Wszyscy nas chwalili: -jak pięknie wyglądacie! ( z flagami na mordach ) , -a jakie jedzenie dobre! -a gdzie więcej tej dobrej wódki? -Aga, no na zdrowie, dawaj! -Dasz mi przepis na tą zupę? i milion innych. :D
Na sam koniec każdy kraj musiał się zaprezentować. Polecam poniższy filmik- nasze polskie dzieło.
UŚMIEJECIE SIĘ.
https://www.youtube.com/watch?v=vuY5RAnWOo0
Na sam koniec naszego przedstawienia, porwaliśmy całą salę do " Pociągu ".
Luudzie, to był dopiero szał :D
Morał?
ZOSTALIŚMY DOCENIENI i otrzymaliśmy nagrodę publiczności!
A to chyba najważniejsze- opinia innych ludzi pokazuje, że nasze starania się opłacały. :)
POLSKA GÓRĄ!
Już niedługo, moja Polsko.
Spalone radary i ułańska fantazja.
I ROSÓŁ!!!!
Gwoli zakończenia-anegdotki przytoczę autentyczny dialog, złotą myśl do mojego notesu numer 566iut354:
Fiedia: Co jesz na obiad?
Wania: Zupę pomidorową.
F: OOooo, zjadłabym!
W: Czemu sobie nie zrobisz?
F: Nie ma tu przecieru pomidorowego.
W: COOO?! To Estonia jest taka nierozwinięta?!
No jest. :D
Miłego wieczora!
PS. Już jutro: MOŻE POWRÓŻYMY?! ;)
Komentarze
Prześlij komentarz