Kropelkowo.
Chłodno, acz zielono. Bujnie. I kropelkowo.
Nic dodać nic ująć. :)
Lubię wyjść na pole po deszczu. Kiedy na moment pojawia się słońce i w zwisających z kwiatów kropelkach odbijają się inne kwiaty i niebo do góry nogami.
Z resztą, co mi tam gadać. Lepiej to zobaczyć!
Ale najpierw mała anegdotka. Znalazłam kiedyś swój kalendarz ( uwaga!!! ) sprzed 16 lat.
Mała Agusia, która stawiała pierwsze kroki w piśmiennictwie, jeszcze nie bardzo znała się na poezji, ale jak widać na załączonym poniżej obrazku- czucie już miała! :D
Nic dodać nic ująć. :)
Lubię wyjść na pole po deszczu. Kiedy na moment pojawia się słońce i w zwisających z kwiatów kropelkach odbijają się inne kwiaty i niebo do góry nogami.
Z resztą, co mi tam gadać. Lepiej to zobaczyć!
Ale najpierw mała anegdotka. Znalazłam kiedyś swój kalendarz ( uwaga!!! ) sprzed 16 lat.
Mała Agusia, która stawiała pierwsze kroki w piśmiennictwie, jeszcze nie bardzo znała się na poezji, ale jak widać na załączonym poniżej obrazku- czucie już miała! :D
A to już moje Kropelkowo.
Kropelkowo na zmianę ze słońcem.
W pełnej okazałości!! Acz na żywo lepsze, wiadome.
Zabawy ze światłem i kropelkami. TAKIE CUDA, O!!!!
Zawilec na wyginięciu; nazwy nie znam. Na jednej łodyżce nie jeden kwiat, ale wiele.
Polecam zwracać uwagę na rzeczy stokrotnie mniejsze od nas samych! ;)
Zabaw ze światłem ciąg dalszy.
Plus rzecz jasna żabia perspektywa.
A to niedzielna. Kaczyńce!
Sójka-kawał zbójka, która to chowała się przede mną, to pozowała, a ja starałam się wtopić w trawę. Udanych zdjęć w sztukach słownie: TRZY.
( coś a'la jedna na milijon )
A to Kotiki, których tu dawno nie było.
Wampirzyca w dwóch wersjach. Ruda jak zwykle i b&w, a poniżej zapatrzony Vincencik.
Haaa! A tu takie małe zdziwko koloru owoc granatu.
Kupowałam, rozumiejąc " kolor na 28 myć " jako szampon zmywalny, ale jak się okazało- chyba tak nie jest.
No cóż. Tragedii chyba ni ma ;)
Co tam jeszcze?
Wiosna jest piękna. Jeszcze tydzień i święta.
Dziś miałam chwilę zastanowienia nad życiem i światem, gdy na leksykologii nasza pani uświadomiła nam, że odliczając piątki, które nam z jakiś przyczyn odpadną, ZOSTAŁY TRZY ZAJĘCIA DO KOŃCA. W tym jedno zaliczeniowe.
Łał, łał, łał.
W ogóle rozmawialiśmy dziś na temat aplikowania na magisterkę, na temat naszych rozterek na temat wyboru specjalizacji... Dobrze, że nie ma jedna mam takie wątpliwości. ;)
Jeszcze mamy czas. Na bieżąco, powolutku, byle do przodu!
Miłego weekendu!
Komentarze
Prześlij komentarz