Czasem słońce, czasem deszcz, czasem Kotik.

Czasem słońce, czasem deszcz, czasem Kotik- czyli tematyka moich ostatnich zdjęć- nic dodać, nic ująć. :)
Już połowa lipca... Leci, leci.
Wracam do siebie, moja życiowa energia znów pulsuje w żyłach, łażę po polach. Zbieram owoce, piekę placki i gotuję tradycyjnie polskie obiady.  i czuję się szczęśliwa, że jest, jak jest.
A, i czekam na godzinę egzaminu wstępnego na magisterkę jakoś w przyszłym tygodniu. Wtedy to, w stu procentach, będę mogła oddychnąć i... czekać na rozpoczęcie nowego roku akademickiego. ;)

Kwiatki płaczą rzewnymi kroplami. 









Tutaj już cieszą się bujnym, pachnącym słońcem. 










Kapeluszowy Wania. 









Efekt odlatującego motyla- czyli miało być zdjęcie roku, a wyszło jak zwykle. 
Choć w sumie lepiej niż zwykle, bo zwykle nie wychodzi NIC. :D 





Korzystając z założonych soczewek i anielsko cierpliwych, słodko zaspanych Kotików powstały te oto następujące zdjęcia: 





oo, te dwa lubię. Słodkie są. 









I mały kolaż: 


I tak sobie żyję powolutku. 
Jest kolorowo, jest fajnie.

Może następnym razem będzie więcej tekstu, a mniej zdjęć ( choć w sumie w to drugie wątpię; sezon w pełni <3 ) , a tymczasem życzę dobrych snów!! 


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty