Marcowanie.
Nienawidzę wymyślać tytułów. Rzadko kiedy wychodzą mi zręcznie; częściej są wypadkową dziwnych bądź śmiesznych, a najczęściej durnych skojarzeń.
MARCOWANIE.
( Przecież moich Kotów to nie dotyczy, są wykastrowane! )
Marcowanie w metaforycznym znaczeniu jako symbol tego, że MNIE NOSI.
Dzikich wojaży nigdy nie za wiele- jutro wyruszam na małą- wielką wycieczkę do Lublina i straszliwie się z tego powodu cieszę.
Nie tylko dlatego, że wiosenna pogoda da mi możliwość zrobienia masy kolejnych, ładnych zdjęć, ale przede wszystkim dlatego, że po prawie 1,5 roku ( odkąd wróciłam z Estonii ) spotkam się z dwoma świetnymi dziewczynami: Kasią i Maszą! Ha! Erasmus reunion- jako najlepsze powroty do przeszłości. <3
Popijając cydr lubelski będziemy miło wspominać stare, dobre czasy.
Na piątkowy wieczór parę nowych zdjęć.
Przecież sezon już dawno rozpoczęty, pogoda w minionym tygodniu dopisywała, niespodzianki zsyłane przez los również ( typu wolny czwartek tak jak dziś :D ) - nie pozostaje nic innego, jak się cieszyć!
MARCOWANIE.
( Przecież moich Kotów to nie dotyczy, są wykastrowane! )
Marcowanie w metaforycznym znaczeniu jako symbol tego, że MNIE NOSI.
Dzikich wojaży nigdy nie za wiele- jutro wyruszam na małą- wielką wycieczkę do Lublina i straszliwie się z tego powodu cieszę.
Nie tylko dlatego, że wiosenna pogoda da mi możliwość zrobienia masy kolejnych, ładnych zdjęć, ale przede wszystkim dlatego, że po prawie 1,5 roku ( odkąd wróciłam z Estonii ) spotkam się z dwoma świetnymi dziewczynami: Kasią i Maszą! Ha! Erasmus reunion- jako najlepsze powroty do przeszłości. <3
Popijając cydr lubelski będziemy miło wspominać stare, dobre czasy.
Na piątkowy wieczór parę nowych zdjęć.
Przecież sezon już dawno rozpoczęty, pogoda w minionym tygodniu dopisywała, niespodzianki zsyłane przez los również ( typu wolny czwartek tak jak dziś :D ) - nie pozostaje nic innego, jak się cieszyć!
Poniedziałkowa wycieczka nad stawy w poszukiwaniu bazi. Trzeba przecież palmę wielkanocną robić, aparat wzięłam TAK TYLKO PRZY OKAZJI....:>
A że ja okazji nie przepuszczam nigdy...
Wot.
Takie oto efekty! :)
Mój kumpel!
( inny niż ostatnio, kolejny. )
Koleżanka Kaczusia.
A tu moje małe zabawy z kolorem:
MAŁE ALE DZIKIE.
Kotiki.
Jak zawsze śpiące.
Taka sytuacja nadarza się rzadko. Cieszyłam się jak głupek, widząc sześć sarenek ( jedna nie zmieściła się w kadrze ), skakałam z radości na środku pola i nie mogłam uwierzyć we własny fart. Zrobić zdjęcie ( jakością nie powalające... ) to jedno; widzieć na żywo- ważniejsze.
Jest pięknie.
Lubię ten stan.
Miłego weekendu!
Komentarze
Prześlij komentarz