Ciąg dalszy dzikich wojaży: żadna pogoda nam nie straszna!
Witam Was moi mili,
Wy też nie macie wrażenia, że jakaś biedna wiosna tego roku?
Smutno mi, jak patrzę za okno. ( dobrze, że jest już ciemno, nie widzę chociaż tego białego gówna, które wiatr zawiewa. )
Jak sobie pomyślę, że za parę dni Wielkanoc....
i jak sobie przypomnę jak było rok temu... ( niby dwa tygodnie później, 20.04 ) - rzepak zaczynał kwitnąć, było tak ciepło, pięknie, spacerowałam po wałach...
Brrr.
Tego roku zapowiadają się prędzej króliczki-bałwanki.
Na pogodę wpływu nie mamy. :(
Cieszę się jednak, że tak miło udało mi się spędzić weekend. Naładować swoje bateryjki.
( a święta doładują jeszcze bardziej ;) )
Czekam na dworcu na pociąg.
Pół godziny, 20 minut, 15... Słyszę z głośników magiczne słowa:
"Pociąg do stacji Lublin stoi na peronie piątym, przy torze dziesiątym..."
...i czuję gdzieś w środku znajomy dreszczyk, uśmiecham się samej sobie i....
dawaaj!
Kolejne wojaże- jak ja to lubię...!
W sumie to było ciekawe przeżycie.
Dawno nie podróżowałam gdzieś po Polsce- tym bardziej sama!! ( Dziewczyny czekały 4 godziny drogi dalej ;) ) Zawsze euro, ruble- nie zadzwonię, bo drogo... a tu takie dziwne uczucie: przecież jestem w Polsce! Co z tego, że drugi kraniec. Polska! Ten sam kraj, ta sama waluta, język też identyczny....
TAK DZIWNE, ŻE AŻ DLA MNIE ZABAWNE.
nuuuuuu ale!!!
Tak oto zaczęłyśmy weekend. ;)
Po ponad roku niewidzenia.
( a jakby minął miesiąc...! )
Knajpa "św. Michał". Genialny wystrój!
I w ogóle takie szczęście: ostatni wolny stolik czekał jakby specjalnie na nas...:)
Sobotni poranek w Lublinie powitał nas deszczem. Buuuu. Kasia zaplanowała dla mnie i Marysi wycieczkę do Kazimierza Dolnego nad Wisłą- a tu paadaa! Kurcze, już tak się cieszyłam, że uda mi się zobaczyć jeszcze coś dodatkowego...
Zaryzykowałyśmy jednak.
Biorąc pod uwagę nasze piątkowe szczęście na mieście, liczyłyśmy na łut słońca w Kazimierzu.
I TAK SIĘ STAŁO.
Deszcz nie padał, było optymalnie ładnie...
A KAZIMIERZ TAKI PIĘKNY!
Uwielbiam takie małe, urokliwe miasteczka.
Ciche, spokojne, klimatyczne... Popatrzcie z resztą sami, zapraszam na małą wycieczkę po tym ślicznym mieście:
Poniżej widok z Góry Trzech Krzyży.
Wspinaczka zabłoconymi schodami była fascynująca jak niejeden sport ekstremalny; widoki z góry wynagrodziły jednak brudne buty i drżenie w nogach. :D
MY. :D
Jedyne wspólne zdjęcie. ;)
Tu już schodziłyśmy z góry.
Parę innych, zebranych widoczków:
Wisła, zamek, rynek...
Jak zwykle jakieś durnowate wystawy sklepów, czy pamiątki...;)
Uliczki...
Lubię zaglądać ludziom za ogrodzenia. Takie ciekawe rzeczy się tam kryją! ;)
Wycieczka do Kazimierza udała się w 100%.
Powrotna podróż do Lublina starą marszrutką była owocna w niezapomniane przeżycia i podskoki na dziurawych, polskich drogach.
Ważne, że się pośmiałyśmy. :D
Jutro- w chwili wolnej od pieczenia świątecznych ciast- postaram się zdać relację z Lublina. :)
Miłego wieczora!
Komentarze
Prześlij komentarz