Kwiecień plecień.
KWIECIEŃ PLECIEŃ- PLECIE KOSZYKI NARCYZOWE- pisała mała, pięcioletnia Agusia w przywłaszczonym kalendarzyku.
Już wtedy miałam zakusy na poetyczny styl i wielopiętrowe metafory.
Pokażę Wam, jak u mnie było w święta. ( chociaż od tego czasu minęły już dwa tygodnie- jak z bicza strzelił! )
Już wtedy miałam zakusy na poetyczny styl i wielopiętrowe metafory.
Pokażę Wam, jak u mnie było w święta. ( chociaż od tego czasu minęły już dwa tygodnie- jak z bicza strzelił! )
Wczoraj zasadniczo powtórzyła się powtórka z rozrywki.
Za tydzień wybieram się na wycieczkę do Doliny Chochołowskiej- mam nadzieję, że po pierwsze krokusy JUŻ będą, i że po drugie- zaspy śnieżne stopnieją. Czyli, że będzie ciepło, wiosennie i radośnie.
Dodam, że w zeszłym roku w Chochołowie byłam 28.03 (!!) i właśnie tak było.
W tym roku jakoś ta wiosna nie może się w pełni objawić.
Wstydzi się, jak gdyby miała czego.
A ja- jestem jak Kota, o:
poczuję chociaż jeden promień słońca, z zachwytu mrużę oczy i wystawiam pyszczek do źródła światła i ciepła.
I rzecz jasna, jak zawsze- prowokuję kolorami. ;)
Łapię co mogę.
W przeciągu ostatniego praktycznie tygodnia mieliśmy cudowną przejrzystość powietrza, co pozwoliło nam na takie widoki.
Śmieję się, że Babia Góra już mi nie wystarcza. Wyglądanie Tatr stało się dla mnie sportem ekstremalnym, sama piękna Królowa to za mało!
Nie no, żart.
Uwielbiam Babią Górę. Nie wyobrażam sobie jej nie widywać.
Nie zamieniłabym tych moich górskich widoczków na żadne szumy morza!
Proszę, oto więcej wiosny u podnóży gór:
Moi sprytni przyjaciele! Tym razem w ilości 8.
Słownie: OSIEM SAREN.
Teraz inny zwierzaczek;
PIERWSZA PANI W KROPKI TEGO SEZONU!
Teraz czekam jeszcze na efemerycznego Pana latającego z kwiatka na kwiatek. ;>
Miłości ma!
Ciemiernik.
Ponoć w jednej z najrzadszych kombinacji kolorystycznych.
Okazuje się, że mamy całkiem pokaźne okazy w naszym skromnym ogrodzie!
A, tu się jeszcze jeden Pan zaplątał.
Pan, bo ma różki.
Sprytnie zakamuflowane, ale widać. ;)
( a tak właściwie, to zdradził go biały tyłek. Inaczej pewnie nie zwróciłabym na tą "trawę" uwagi. )
Biedroneczka na żonkilu.
Widzieliście kiedyś różowe zawilce?!
Ja tak.
Teraz Wy już też. :)
Miodunki, mioduneczki!
Chyba byłoby na tyle.
Może dziś chmury jakoś się rozwieją i uda mi się pójść do lasu.
Lubię czerpać z niego energię.
Świeżość, radość, zieleń, wyciszenie- wszystko co najlepsze.
Życzę Wam miłej niedzieli!
:)
Komentarze
Prześlij komentarz