Chochołów, czyli znowu oddychamy świeżym powietrzem.

Precz z krakowskim smogiem!
Niech żyje wieś, niech żyją góry!

( mogłabym napisać o tym odę. )

A tak w ogóle to mamy Maj. Maj,cudowny Maj, piękny, pachnący, rześki i zielony. <3

Zobaczcie jednak zdjęcia z zeszłej soboty i wycieczki do Chochołowa. :)
PS. ZNOWU MI SIĘ UDAŁO! ZNOWU BYŁA POGODA JAK Z BAJKI I ZNOWU KROKUSY W PEŁNYM ROZKWICIE- JAKBY SPECJALNIE DLA MNIE! :) 

Na początek parę zdjęć z drogi. :) 
Tatry.






Już dotarliśmy do Doliny Chochołowskiej.
Przed nami 7,5 km spacerku. Rzecz jasna- w jedną stronę. ;)
Jednak w takim otoczeniu to czysta, hedonistyczna wręcz przyjemność!



Pierwsze krokusy napotkane po drodze.





Koniki.
Nie wiadomo, czy większą atrakcją były dla dzieci, czy dla mnie, która wyskakiwała na środek drogi, byle by móc zrobić im dobre zdjęcie.

( pewnie dla mnie. )




Idzie się, idzie te ponad 7 km, a obok- cały czas szumi rzeczka, szumi...
CISZA I ŚWIĘTY SPOKÓJ - taki szum to balsam dla uszu. ;)



Ihahaha.





Właśnie dochodzimy do Polany Chochołowskiej.
To w tym miejscu krokusów jest największe skupisko. 









Widzicie, jak fioletowo? 



Krokusy, krokusiki...











Co jest niesamowite w tych krokusach:

1) są ich setki tysięcy, milijony.
2) wyrastają one co roku. Bez wyjątku.
Zapewne od setek lat.

Stąd bierze się pytanie: DLACZEGO, SKĄD?

1) bo w kupie raźniej.
2) Co roku w Dolinie Chochołowskiej i innych tatrzańskich dolinach wypasane są OWCE.
 ( meeeee.! ) 
Owieczki jedzą sobie trawkę, pobudzając przy tym krokusiki do wzrostu, przy okazji, świetnie je nawożąc.
Wot i wsjo, filozofia. :)




Wania. 



I jeszcze bardziej fioletowo.












Już wracamy.
Jadą-jadą konie....!

( znowu w uszach buczy mi jakaś kolęda. A rano były: chwalcie łąki umajoooone....)






Inni towarzysze: nie tylko konie i krokusy.


Nawet Kotika spotkałam, tak do mnie biegł!!



Piękny koński portrecik, czyż nie? :)


Droga powrotna.
I takie widoki.









Haaaa.
Pojawiły się te, które nawożą krokusy...!!!
W życiu nie widziałam jeszcze tego, jak całą szeroką drogą idą sobie owce.


Opowiem Wam anegdotkę.

Owce wyprowadza się na hale 24.04, na św. Wojciecha i pozostają tam aż do 29.09, św. Michała.
Owe uroczyste wyjście z owcami na halę nazywa się REDYK. 
Redykowi zawsze towarzyszą tradycyjne obrzędy, typu modlitwa, przesądy.
Na samym początku pochodu idzie baca, żeby na owce nikt nie rzucił uroku.

( Na przykład wiedźma Aga, piszcząc z miłości. )

Na końcu pochodu również idzie człowiek, który zamyka pochód.






Jeszcze więcej Tatr...:)
















To by było na tyle z ostatniego czasu.
Mam dużo kwiatków, zwłaszcza niezapominajek.
Jak mi się znudzi błogie lenistwo, wtedy je tu zapakuję.

Miłego weekendu!! :)

Komentarze

  1. Dostałam krokusowego oczopląsu <3
    A owieczki są prześliczne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczopląs w fioletowych barwach :)
      Dziekuję!! <3 <3 <3

      Usuń
  2. Wania jak zawsze zjawiskowo ❤❤❤ i piesio! I mnóstwo owieczek do przytulania 🐑🐑🐑🐑 a o zdjęciach wiesz, co uważam 🏆🏆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, dziekuję ! <3 <3 <3
      Piesio wygrzewał się w słonku, pozował :D
      A owieczki to takie puchowe pusie <3

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty