Równonoc.

Wczoraj, 23. 09 przyszła do nas jesień. Dzień był równy nocy, a od dziś, cóż, dzień będzie tylko i wyłącznie coraz krótszy. Wstaję co dzień o 4:44 i jakby to było w środku nocy. Ciemno i zimno.
Za to dni są przepiękne i oby były takie jak najdłużej!

Jesień.
Najbardziej barwna pora roku. Feeria barw, niepowtarzalne nigdy indziej światło, mgły, kropelki, pajęczynki... Raj dla fotografa. Znaczy dla mnie. :)

Eksperymentowanie z porannym lub podwieczornym światłem i kropelkami urosło do mnie do rangi sportu ekstremalnego.
Leżę sobie na trawie dupskiem do góry, z soczewkami przy kwiatku i szukam idealnego ujęcia.

Mama: Dużo tych zdjęć jeszcze będziesz cykać temu samemu kwiatkowi?
Aga (podnosi się z bólem karku) : No, muszę.

Siła wyższa. Sztuka wymaga poświęceń. 

Z resztą, czcze gadanie, zobaczcie sami moje małe czary. No dobra, przyznam się. Czasem, tzn po południu, kiedy jest dzika godzina przed zachodem słońca, dopomagam trochę kropelkom i sama je sobie bryzgam rozpylaczem.

Takie czary.
Taka ze mnie ruda wiedźma. 

Na pierwszy rzut idzie mleczyk. Czyżby ostatni w tym sezonie? ;)





Karygodne niedopuszczenie.
Tak fotogeniczny kwiatuszek, a ja nadal nie poznałam jego nazwy. :<







Marcinek. <3









W sumie to tyle chciałam. W sobotę bawię się na weselu, już się nastrajam pod taneczne rytmy i mam zamiar zedrzeć obcasy. ;)

Miłego wieczora!

Komentarze

Popularne posty