Kolorowe podsumowanie 2015.
Ciężko jest mi się skupić na całym roku, kiedy na polu jest TAKA POGODA, TAKIE WARUNKI, że non stop można siedzieć w polach i robić zdjęcia, a jedno będzie lepsze od drugiego...
Mocna końcówka roku, diabelnie.
NOSI MNIE JAK Z PIÓRKIEM W DUPIE. Oooo, tak sobie fruuuuuwaaam!
No, już dobra, "OGARNIJ DUPĘ", jak to mówią dzieci w podstawówce. Dodałby jeszcze jakiś epitet i byłoby w sam raz dla dwudziesto-kilku-latka. :D (nie wiem jak to słowo się pisze:P)
Jak co roku, przygotowałam KOLOROWE PODSUMOWANIE. Może nawet zbyt kolorowe, jak na oczy co poniektórych.
Nie tylko dla Czytelników- w sumie to też sporo dla siebie; kiedy szybko potrzebuję jakiegoś zdjęcia, otwieram sobie takie Podsumowanie z roku 2013, 2014, teraz kolej będzie na 2015...- i raz dwa, znalezione.
Fajna sprawa.
Dochodzę do wniosku, że im dłużej studiuję, tym bardziej jestem pewna, że w życiu chciałabym się zajmować fotografią. Czyż nie byłoby piękne siedzieć sobie w trawie, robić zdjęcia i jeszcze za to kasę dostawać? Najlepiej jeszcze gdzieś na drugim końcu świata. :D Może być zimno, może być nawet Jamał!!
Aach, marzenie. Ściętej głowy.
Ale z resztą- kto to wie. Kto nie marzy, temu marzenia się nie spełniają i dalej gnije. ;)
2015 to był dobry, bardzo dobry rok pod względem mojej fotografii. Nie tylko patrząc na ilość (każdy głupi może walić seryjnie:P), ale przede wszystkim na jakoś.
Parę osiągnięć w konkursach (Kalwaria, Dolina Karpia), parę wyróżnień- na czele z ostatnim rosyjskim National Geographic...
Sztuka wymaga poświęceń, ale jeżeli sprawia to przyjemność- nie wolno się zrażać.
ROBIĆ SWOJE.
Mocna końcówka roku, diabelnie.
NOSI MNIE JAK Z PIÓRKIEM W DUPIE. Oooo, tak sobie fruuuuuwaaam!
No, już dobra, "OGARNIJ DUPĘ", jak to mówią dzieci w podstawówce. Dodałby jeszcze jakiś epitet i byłoby w sam raz dla dwudziesto-kilku-latka. :D (nie wiem jak to słowo się pisze:P)
Jak co roku, przygotowałam KOLOROWE PODSUMOWANIE. Może nawet zbyt kolorowe, jak na oczy co poniektórych.
Nie tylko dla Czytelników- w sumie to też sporo dla siebie; kiedy szybko potrzebuję jakiegoś zdjęcia, otwieram sobie takie Podsumowanie z roku 2013, 2014, teraz kolej będzie na 2015...- i raz dwa, znalezione.
Fajna sprawa.
Dochodzę do wniosku, że im dłużej studiuję, tym bardziej jestem pewna, że w życiu chciałabym się zajmować fotografią. Czyż nie byłoby piękne siedzieć sobie w trawie, robić zdjęcia i jeszcze za to kasę dostawać? Najlepiej jeszcze gdzieś na drugim końcu świata. :D Może być zimno, może być nawet Jamał!!
Aach, marzenie. Ściętej głowy.
Ale z resztą- kto to wie. Kto nie marzy, temu marzenia się nie spełniają i dalej gnije. ;)
2015 to był dobry, bardzo dobry rok pod względem mojej fotografii. Nie tylko patrząc na ilość (każdy głupi może walić seryjnie:P), ale przede wszystkim na jakoś.
Parę osiągnięć w konkursach (Kalwaria, Dolina Karpia), parę wyróżnień- na czele z ostatnim rosyjskim National Geographic...
Sztuka wymaga poświęceń, ale jeżeli sprawia to przyjemność- nie wolno się zrażać.
ROBIĆ SWOJE.
STYCZEŃ:
Jak zwykle koty, tęsknie spoglądające w okno i dzieci. I jedna Pani Kos, zjadająca owoce berberysu. Zima, zima i po zimie.
LUTY:
Chyba jeszcze nigdy dotychczas luty nie był tak bogatym miesiącem. Cóż. Przecież rzadko kiedy ma się zimowe wakacje w środku roku! Wyprawa do Rosji- Nowogrodu i Petersburga, niemalże dwutygodniowa, na pewno zasługuje na miano WOJAŻA ROKU. Definitywnie.
I Petersburg, mój cudowny, tak bardzo zimowy, a jednocześnie pełen słońca:
Gdy wróciłam do Polski, była już wiosna.
Nie byłoby zimowego miesiąca bez moich upasionych Kotików:
MARZEC:
Wiosna pełną parą.
Nawet w Krakowie, co widać na pierwszym zdjęciu.
Czułości upasionych po całej zimie Grubasków:
I kwiaty, kwiatuszki moje kochane, najukochańsze!!!
Sezon na stawach rozpoczęty.
Marcowy wypad do Kazimierza Dolnego i Lublina:
Wiosenne, okoliczne pejzaże:
I sarenki moje śliczne. Pierwszy raz w życiu udało mi się podejść TAK BLISKO TAKĄ ILOŚĆ.
Rzadko kiedy trafia się TAKA sytuacja. Po prostu idziesz na spacer, bez specjalnych przygotowań, nic, jak stoisz. I widzisz coś takiego.
Adrenalina rozlewa się w żyłach, dusisz w sobie piiiisk (przecież nie wystraszysz sarenek!!), a taniec zwycięstwa zaczynasz tańczyć na środku oranki dopiero, kiedy Sarenki, gęsiego, odejdą.
Dużo mnie ten rok nauczył w fotografii dzikich zwierząt. Moje wyprawy to zawsze pójście na żywioł, wyskok na godzinkę i muszę wracać. A mimo to mi się udaje. W przyszłym roku będzie jeszcze lepiej! ;>
Wiadomo, technicznie te zdjęcia nie powalają, blablabla. Ale nad parametrami zawsze mogę popracować.
Ale mało komu udaje się zdjęcie dzikiego zwierzęcia w szczerym polu i sam ten fakt jest powodem niewyobrażalnego wręcz szczęścia i euforii.
Mało chyba jest takich nawiedzonych ludzi. Mam więc szansę przebicia, hahah :D
KWIECIEŃ:
Ośnieżona Babia Góra króluje nad Witanowicami.
I wszystko zaczyna nabierać kolorów...
I już tyle niezapominajek w kwietniu!!!
Moje maleńkie śliczności.
Wypad do Chochołowa.
Bywałam tam, zanim "krokusy" stały się modne wśród fotografów-hipsterskich-amatorów. :P
Owieczki na szczęście!
I sarny raz jeszcze. Tym razem w ilości OSIEM SZTUK.
I jeden koziołek w leśnych zastępach:
MAJ:
ach, mój piękny maj i jeszcze więcej niezapominajek.
I cudowny, duszący zapach bzu.
I wiele więcej innych kwiatuszków:
Koty wygrzewają się w słonku, nadal się lubią:
I łabędzie, moje piękne. Jest ich prawie tyle, co saren, albo pewnie i więcej, bo są znacznie prostsze do złapania. Jakoś nie wiem, nie widzę, żeby sarna do mnie podeszła, kiedy rzucę jej przekąskę :D
Te trzy zdjęcia liczą się jako jedno.
DREAMLINER.
I rybitwa. Że ja jej wcześniej nie zauważyłam!
Klimatycznie.
I parę majowych pejzaży.
(Boże, tak ciężko mi przeprowadzać selekcję, nie nadaję się do tego...)
PEJZAŻ Z ZAJĄCZKIEM.
CZERWIEC:
Na początek Martynka-Krakowiaczka, a potem to już same zwierzaczki lecą ;)
Kisa-Lisa
Ewelina zatytułowała to zdjęcie:
"O, JEZUSY!"
(obok była druga kaczka)
Mój model namber łan, ciasteczko moje:
Brzydkie kaczątka <3
Raz jeszcze Pan na włościach.
A oto ciekawski Pan Bocian:
A tak pozował, tak!
Bzyg:
Piękne Kwiatuszkowo:
Wycieczka do Torunia:
LIPIEC:
Definitywnie opanowany przez motyle.
Pazie, Rusałki i całe rzesze innych latających piękności.
Parę pejzaży lata w pełni:
Mamusia z dzidziusiem:
Mamusia pognała, a dzidzia nie za bardzo wiedziała, w którą stronę, więc wolała pozować:
SIERPIEŃ:
Zaczynami znowu motylami:
Z ogródka wyłania się jeżyk...
Wróbelek...
I Car-Impereator Wszechświata- Vincent Wielki I.
15.08 święcimy zioła i kwiaty, by Matka Boża czuwała nad naszymi plonami :)
Oto jak spędzam koniec lata:
Lubię plątaninę wśród stawów. Wiem, że dopóki widzę gdzieś przed sobą Wadowicką Bazylikę- na pewno się nie zgubię- taki wskaźnik wędrowca. Najwyżej wyjadę rowerem na środku obwodnicy. :D
Tymi zdjęciami tutaj na blogu jeszcze się nie chwaliłam, a trzeba, bo również zaliczam je w poczet najbardziej udanych zdjęć roku 2015, a jakże!!
Sesja narzeczeńska Asi i Tomka.
WRZESIEŃ:
Kwiatuszkowe-Kropelkowo.
Z uporem maniaka co rano tkwię nad tymi Bogu-ducha-winnymi maluszkami i dręczę je rozpylaczem.
Za to jakie efekty! :)
Intuicja, by zaraz po pracy W SOBOTĘ, na złamanie karku i ile sił w nogach pognać nad stawy, jak zwykle mnie nie zawiodła.
Gdyby istniała kategoria CHMURY ROKU, te zdjęcia by ją zdeklasowały.
Ciekawski kotik :
Oraz Mamusia z Córeczką, kocia miłość:
PAŹDZIERNIK:
Coś mi się na mózg rzuciło, pobiłam chyba rekord wszechświatów, jeśli chodzi o ilość (dobrych) październikowych zdjęć.
Pogoda i warunki aż nader sprzyjające.
Kwintesencja tego, jak się to też Agusia prowadzi.
Teraz leci pomieszane z poplątanym. Sarny z szczygłami, stawy z polami, a słońce z poranną mgiełką.
Jedno lepsze od drugiego.
Jedna cecha wspólna- NIECH ŻYJE KOLOR!
Wcześniej był Pejzaż z Zajączkiem, a oto
PEJZAŻ Z LISĄ.
Nie Lisem, LI-SĄ.
Lisa to magiczne stworzenie.
I Budapeszt!!!
Kolejny punkcik na mojej Mapie Marzeń- ZALICZONY!!
LISTOPAD:
Na czele z Jeżykiem z National Geographic :))))))))))))
Wymarzona pogoda:
Nagła zmiana kolorów.
Powiało chłodem, to nawet widać!!
Ale za to Tatry. :)
Oszroniona lewkonia. Ostatnie kwiatuszki tego sezonu...
GRUDZIEŃ:
Równie nad wyraz ciepły i piękny. Szaleństwo!!
Taaaak, mój Mikołajek jest najbardziej piękny i gorący!
Poranne mrozy.
Z uporem maniaka robię makro.
Na odmianę dla kotów:
A oto jak spędziłam święta:
Z Wanią na spacerze, łazęgi jedne:
O, taka krasawica mi wyskoczyła!
Słońce i chmury, czyli to, co Agusia lubi najbardziej.
JEDNO WIELKIE SZALEŃSTWO.
I tego mogę Wam życzyć w Nowym Roku.
Więcej szaleństwa, "głupiej" radości z małych rzeczy i niech słońce świeci każdego dnia.
POMYŚLNOŚCI!
Przepiękne robisz zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci pięknie!!
UsuńIch ilość trochę przeraża ;x
Tobie Agusiu spełnienia marzeń!!!A zdjęcia fantastyczne,w niektórych wojażach nawet uczestniczyłam:)M.
OdpowiedzUsuńDziękuję!!
UsuńMam nadzieję, że w tym nowym roku zaliczymy jakiś kolejny wspólny wojaż!! :D