Herbatka o szóstej.

Witam Was w Nowym Roku! RYCHŁO WCZAS, w dwa tygodnie po.
Teoretycznie znalazłam wolną chwilkę w swym napiętym grafiku ( tak praktycznie to powinnam robić tłumaczenie, ale deadline dopiero za 6 godzin, świat, zdążę! ), siedzę, piję, jak w tytule, herbatkę, rzecz jasna zieloną, więc może coś napiszę.

Żyję na pełnych obrotach. Siódmy dzień pod rząd wstaję o 4:40, czuję się jak na trzech etatach: praca, studia, prawo jazdy i tak już od dłuższego czasu.

Jestem cały czas jak kot przed atakiem, spięty i przygotowany już do skoku.
Po sesji, po tym, jak zdam prawko - również będę jak kot - lenić się całymi dniami. Marzę o tym. :)
Niech no wiosna przyjdzie, to już ja sobie odbiję! Będę leżeć w trawie i liczyć stokrotki. Albo znowu będę gadać z łabędziami.

No właśnie.
NIECH NO WIOSNA PRZYJDZIE, BYLE DO WIOSNY.
Zaczynam cierpieć, jak co rok o takiej porze, na chroniczny brak światła i witaminy D. Żadne posrane suplementy diety na to nie pomogą, lekarstwem jest tylko cieplejszy wiatr i słoneczne światło. Dobrze w sumie, że mam tyle zajęć na głowie - przynajmniej nie wystarcza mi czasu na zbyteczne dołowanie się. ;)

Prócz Kotików przy oknie i czterech saren w szarej mgle nie mam żadnych innych nowych zdjęć, za końcoworoczny przesyt teraz czeka mnie pokuta ;)

Trzymcie się ciepło, nie dajcie się szarej paskudnej zimie!

Komentarze

Popularne posty