Kwiecień plecień.

Miałam kończyć, a właściwie to WIĄZAĆ W KUPĘ swoją pracę magisterską, ale byłam na zdjęciach i cała moja wena przelała się w sferę artystyczną, a nie umysłową, więc PO PTOKACH.
Popiszę, ale TUTAJ.

Nie ma to jak w zeszłym tygodniu mieć w pracy wolne, BO NIE MA CO ROBIĆ, a w tym tym tygodniu gonić jak ze sraczką i robi po 10 godzin, BO TYLE ROBOTY, ŻE SIĘ NIE WYROBIMY.

Lubię takie życie, kiedy się coś dzieje, a, że dzieje się dużo, jest fajnie.

Wróciłam, pojadłam, popiłam i pobiegłam w pola. Tyle mnie widział.

Uwielbiam takie szalone warunki pogodowe, przypływ adrenaliny i polowanie na dobre światło (sarenki się pochowały), bo nie wiadomo, czy przyświeci na pola, czy może na Ptysia z Kremem. (czyt. na Babiej Górze znowu śnieg:)) )
To znaczy nie lubię, kiedy pod koniec kwietnia, gdy jabłonie i tulipany w pełnym rozkwicie jest parostopniowy mróz i boję się o me roślinki, ale na to już wpływu nie mam...

Patrzcie:


I wersja z światłem na Ptysiu:


I na deser Tatry:


A jeszcze tak było kiedyś:



I parę "rusałczych zdjęć" Eweliny.
Chciałam powtórzyć naszą udaną sesję sprzed trzech lat (!!!), moja modelka zamieniła kapelusz na wianek, wydoroślała i tak pięknie oto wyszło: 






Kwiecień powoli dobiega końca... kwiecień plecień, a na weekend majowy deszcz ze śniegiem zapowiadają... 
także super.

Trzymajcie się, może nie będzie tak źle jak mówią prognozy~! 

Komentarze

Popularne posty