DALMACJA. Czyli "Praca nie zając-nie ucieknie, a zimna kawa jest niedobra".
Chorwat, żyjący w Dalmacji, z reguły nie nazwie siebie "Chorwatem", a DALMATYŃCZYKIEM.
Takie silne poczucie przynależności do danego regionu.
Dalmatyńczyk-brzmi komicznie, przynajmniej dla mnie, ale ma prawdziwe asocjacje- tak, dokładnie! -związane z rasą psa. Te białe, cętkowane stworzenia (mi kojarzą się tylko z bajką 101 dalmatyńczyków i Kruellą) pochodzą właśnie z tamtego chorwackiego rejonu. :)
Życiowa dewiza Dalmatyńczyków: PRACA NIE ZAJĄC-NIE UCIEKNIE, A ZIMNA KAWA JEST NIEDOBRA.
Jak już wspominałam- POLAKO POLAKO! Powoli, spokojnie, spokojniutko! Nie ma problemów! Kawa (czyli napój chorwackich bogów,) jest przecież ważniejsza!! ;)
Dalmację zwiedziłyśmy wzdłuż i wszerz.
VODICE-SZIBENIK-TROGIR-DUBROWNIK-GRADAC-SPLIT.
I widoki z Riwiery Makarskiej całkowicie gratis.
Aura w Dalmacji uczyniła to, że czułam się tam jak w połowie czerwca. Praktycznie wszystko miesiąc do przodu, niż u nas!! Co można zobaczyć po kwitnących różach i truskawkach, które namiętnie pożerałyśmy. Zdjęcie poniżej- ciekawa roślinka, przepiękna. Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć jej nazwy. :( Liście ma jak laur, a pachnie jak jaśmin. Chciałabym mieć ją u siebie w ogródku, ale chyba ten ogródek musiałby się znajdować w Chorwacji, nie gdzie indziej ;P
Takie silne poczucie przynależności do danego regionu.
Dalmatyńczyk-brzmi komicznie, przynajmniej dla mnie, ale ma prawdziwe asocjacje- tak, dokładnie! -związane z rasą psa. Te białe, cętkowane stworzenia (mi kojarzą się tylko z bajką 101 dalmatyńczyków i Kruellą) pochodzą właśnie z tamtego chorwackiego rejonu. :)
Życiowa dewiza Dalmatyńczyków: PRACA NIE ZAJĄC-NIE UCIEKNIE, A ZIMNA KAWA JEST NIEDOBRA.
Jak już wspominałam- POLAKO POLAKO! Powoli, spokojnie, spokojniutko! Nie ma problemów! Kawa (czyli napój chorwackich bogów,) jest przecież ważniejsza!! ;)
Dalmację zwiedziłyśmy wzdłuż i wszerz.
VODICE-SZIBENIK-TROGIR-DUBROWNIK-GRADAC-SPLIT.
I widoki z Riwiery Makarskiej całkowicie gratis.
Aura w Dalmacji uczyniła to, że czułam się tam jak w połowie czerwca. Praktycznie wszystko miesiąc do przodu, niż u nas!! Co można zobaczyć po kwitnących różach i truskawkach, które namiętnie pożerałyśmy. Zdjęcie poniżej- ciekawa roślinka, przepiękna. Niestety nigdzie nie udało mi się znaleźć jej nazwy. :( Liście ma jak laur, a pachnie jak jaśmin. Chciałabym mieć ją u siebie w ogródku, ale chyba ten ogródek musiałby się znajdować w Chorwacji, nie gdzie indziej ;P
Miasteczko VODICE.
Vodice- to małe miasteczko wraz z portem na Wybrzeżu Morza Adriatyckiego, nazywane często "CHORWACKIM ST. TROPEZ".
Aaaj, tam to by się można bujać i wczasować!!
I prawdziwe, MEGAWIELKIE- i w dodatku kwitnące!!!- palmy.
Palmy we Włoszech, które widziałam trzy lata temu, to przy tych chorwackich zupełne maluszki.
Ewelina - szczęściara!! - zaliczyła kąpiel w Chorwacji. ;) Oczywiście nie na tym zdjęciu.
Tylko ja żałowałam, że nie pokonałam niechęci do tej zimnej wody.
Bo Agusia za to....
Agusia za to buja się tak.
Czyli leżę i gniję na leżaczku.
Oczywiście jakieś 5 minut, bo przecież jak zwykle za bardzo mnie nosi, PO CO więc marnować cenny czas i LEŻEĆ NA LEŻACZKU Z WYCIĄGNIĘTYMI KOPYTAMI.
Udało się złapać całkiem ładny zachód słońca na chorwackiej ziemi. Taka namiastka wakacji nad morzem:
Kolejnego dnia przyszła pora na urocze miasteczko (w pobliżu rzeki Krka i wyżej opisywanych słynnych wodospadów) - SZIBENIK.
Buuuuu. Pogoda łaskawa nie była i padało cały, caluteńki czas. Kurtka przeciwdeszczowa okazała się niezbędna i bardzo przydatna.
Chorwackie miasteczka wyłożone są przede wszystkim białym kamieniem. Po deszczu posadzka jest tak śliska, że nie raz wywinęłabym tam orła. Chyba ciężko byłoby tam chodzić w szpilkach. ;)
Czyż nie jest urokliwie?
TROGIR to kolejny przykład maleńkiego, chorwackiego miasteczka, jakich wzdłuż wybrzeża Adriatyku usiano dziesiątki. Bardzo podobny do Szibeniku, chyba jednak nieco większy.
Widzicie tą wieżę? To dzwonnica w Trogirze, na którą można było wejść.
Uwaga uwaga, wiekopomna dla mnie to chwila: MOJA PIERWSZA NIEZDOBYTA WIEŻA W ŻYCIU. Fuck.
Weszłam do połowy i zawróciłam. ;) nogi miałam tak trzęsące jakby były z waty cukrowej, brr. Na samą myśl jest mi gorzej. Znając życie, gdybym miała dobre trapery i gdyby te wąziutkie kręte schodki były suche, a nie po deszczu tak jak wtedy- jakoś, tak jak zwykle!! -bym się przemogła, ale cóż.
Czasem najmądrzejszym rozwiązaniem jest zawrócić z góry, niż pchać się na stracenie.
Udało mi się idealnie złapać tzw. KOLORYT MIASTA, za którym zawsze trak gonię:)
Taki drobny niuans, który zawsze będzie mi się kojarzył z tym, a nie innym miejscem. Tak jak te drzwi i piękna, pachnąca po deszczu bugenwilla.
Centralnie po drugiej stronie zatoczki, przy której jest Trogir, dosłownie naprzeciwko- leży SPLIT.
Ajajajaj, Split!!!
Mojej siostrze Ewelinie tak spodobał się Split, że stwierdziła trzy rzeczy:
-chce studiować filologię słowiańską na specjalności język chorwacki
-będzie mieszkać w Splicie
-znajdzie sobie męża Chorwata.
Nasza mama będzie miała dylemat: jechać do starszej córeczki na Syberię lub Kamczatkę, czy do młodszej w ciepłe kraje.
Beka.
A propo's Chorwatów, dorzucę jeszcze swoje trzy słowa: ładny, bardzo wysoki (!), ciemnowłosy naród. Fajny, fajny. Ewelina będzie miała przystojnego męża. XD
Split- to miasto-letnia rezydencja rzymskiego cesarza Dioklecjana. Oto jego pałac:
Pomnik jakiegoś tam mnicha ze Splitu. Nie pamiętam dokładnie kim był i jak się nazywał; mi osobiście przypomina Czarodzieja, rzucającego zaklęcie, ALE OK, NIECH BĘDZIE MNICH.
Split został mianowany zaszczytnym tytułem MIASTA PRZYJAZNEGO KOTOM.
Ludzie wysypują w centrum miasta karmę dla kotów, dzięki czemu dziesiątki z nich są najedzone, wygłaskane przez turystów i zadowolone.
Mural- Dioklecjan. (ten od pałacu).
Hahahahah- kolejna beka. FACET W PRZEBRANIU ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA POD PALMAMI.
Nie no, ok, nic w tym dziwnego.
Kolejna fascynująca sprawa- na palmie, wysokiej chyba na 40 metrów, rosną i pięknie kwitną lwie paszcze.
Również NIKT NIE WIDZI W TYM NICZEGO DZIWNEGO.
Jak widać, Chorwacja zaskakiwała mnie na każdym kroku.
Byłam też w DUBROWNIKU, zwanym PEREŁKĄ DALMACJI i całej Chorwacji.
Szczerze? Szału ni ma, dupy nie urywa, Split zrobił na mnie większe wrażenie, ale to może tak samo jak Plitwice i Krka- kwestia lepszej pogody... ;)
Popatrzcie:
Największą atrakcją Dubrownika okazały się ptaki. Parę oswojonych papug, wskakujących turystom na ręce, głowy, itd.
Widząc to zdjęcie stwierdziłam, że ja do ludzi się tak nie uśmiecham i tak nie ciumkam, jak do tej papugi.
Kolejnym krokiem było wejście na głowę.
Za to Ewelinie zechciała zrobić z warkoczyka gniazdo:
Łiiiiiii!
Tu już Ewe bez papugi. :)
PAPUGI ZDOMINOWAŁY DUBROWNIK.
Żeby nie zanudzać, na dziś już koniec, ale na pewno nie koniec moich bałkańskich wojaży, które były stosunkowo niekrótkie i obfitujące w wrażenia! ;)
Tak się cieszę, że mogłam tam być i czytając Twojego bloga przypominam sobie wszystko. Dziękuję za piękną notkę ;)
OdpowiedzUsuńE.
po to są zdjęcia, by móc wspominać piękne chwile!!
Usuń59 yr old VP Accounting Malissa Ramelet, hailing from Vancouver enjoys watching movies like Demons 2 (Dèmoni 2... l'incubo ritorna) and Sand art. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Mercedes-Benz W196. kliknij, aby dowiedziec sie wiecej
OdpowiedzUsuń