O szyby deszcz dzwoni.
"O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..." - jak to pisał Staff i miał rację.
Prawdę powiedziawszy to cały październik upłynął pod znakiem deszczu, tłukącego w okna od rana do wieczora. I może ze trzy dni były słoneczne? Z czego w jeden z takich pięknych dni poszłam do lasu, siedziałam pod drzewem i mnie tak zawiało, że kurowałam się dwa tygodnie, zanim zelżało.
Równe trzy lata temu byłam w Petersburgu. Rok temu byłam w Budapeszcie. Nasuwa się pytanie- a dziś gdzie jestem? Grzeję się przy kominku, popijając aroniową nalewkę.
-Pyszna, ale jakaś słaba ta nalewka.
-Po 70% czaczy dla Ciebie wszystko będzie słabe.
No racja, zapomniałam, że w moim magicznym barku jest jeszcze pół litra czaczy, które czeka na odpowiedni dzień.
Od pięciu lat październik był dla mnie miesiącem, kiedy rozpoczynałam nowy rok na studiach.
W tym roku cały październik spędziłam w sumie na piciu kawy i robieniu kwiatków z bibuły, niczym innym tego nie nazwać.
I po raz pierwszy cholernie zatęskniłam za tym zaśmierdziałym Krakowem i za studiami, na które nie raz i nie dwa narzekałam. Pomyślałam: "I po co było mi się tak spieszyć? Do czego? Do użerania się z pracodawcą i proszeniem o to, bym dostała należną mi wypłatę?"
Nawiasem mówiąc: jeżeli kiedykolwiek rzuci Wam się w oczy reklama "PAŁAC W PASZKÓWCE - RAJ DLA PAR" uciekajcie gdzie pieprz rośnie!! Dobra rada, chyba, że za szczyt romantyzmu uważa się kąpiel w "kozim mleku" (w proszku!!!) czy w "olejkach" (najtańsza oliwka dla dzieci, jaką można kupić w kiosku za rogiem!!!).
Byle wykorzystać, byle jak najwięcej zedrzeć z człowieka, nie oferując nic w zamian.
I łamać skrzydła ptakom, które ledwie z gniazda wyskoczyły- to taka polska dewiza. Potem się dziwią, że tak wiele młodych ludzi zaczyna mieć wszystko gdzieś i woli wyjechać za granicę-i może nie być w pracy marzeń, ale chociaż dostawać godną wypłatę.
A nie jak ja- nie dość, że praca byle jaka, to wypłaty od 1,5 miesiąca ani widu ani słychu.
Przykre to trochę.
Uciekłam więc stamtąd czym prędzej i wolę robić głupie kwiatki z bibuły, niż uczestniczyć w tworzeniu takiego bagna.
Chociaż w sumie są i plusy siedzenia w domu: cieszę się, że mam pasję i mogę sobie łazić po polach wcześnie rano.Takie widoki tylko rano!!
Dużo ciepła na te słotne dni!! :)))
Prawdę powiedziawszy to cały październik upłynął pod znakiem deszczu, tłukącego w okna od rana do wieczora. I może ze trzy dni były słoneczne? Z czego w jeden z takich pięknych dni poszłam do lasu, siedziałam pod drzewem i mnie tak zawiało, że kurowałam się dwa tygodnie, zanim zelżało.
Równe trzy lata temu byłam w Petersburgu. Rok temu byłam w Budapeszcie. Nasuwa się pytanie- a dziś gdzie jestem? Grzeję się przy kominku, popijając aroniową nalewkę.
-Pyszna, ale jakaś słaba ta nalewka.
-Po 70% czaczy dla Ciebie wszystko będzie słabe.
No racja, zapomniałam, że w moim magicznym barku jest jeszcze pół litra czaczy, które czeka na odpowiedni dzień.
Od pięciu lat październik był dla mnie miesiącem, kiedy rozpoczynałam nowy rok na studiach.
W tym roku cały październik spędziłam w sumie na piciu kawy i robieniu kwiatków z bibuły, niczym innym tego nie nazwać.
I po raz pierwszy cholernie zatęskniłam za tym zaśmierdziałym Krakowem i za studiami, na które nie raz i nie dwa narzekałam. Pomyślałam: "I po co było mi się tak spieszyć? Do czego? Do użerania się z pracodawcą i proszeniem o to, bym dostała należną mi wypłatę?"
Nawiasem mówiąc: jeżeli kiedykolwiek rzuci Wam się w oczy reklama "PAŁAC W PASZKÓWCE - RAJ DLA PAR" uciekajcie gdzie pieprz rośnie!! Dobra rada, chyba, że za szczyt romantyzmu uważa się kąpiel w "kozim mleku" (w proszku!!!) czy w "olejkach" (najtańsza oliwka dla dzieci, jaką można kupić w kiosku za rogiem!!!).
Byle wykorzystać, byle jak najwięcej zedrzeć z człowieka, nie oferując nic w zamian.
I łamać skrzydła ptakom, które ledwie z gniazda wyskoczyły- to taka polska dewiza. Potem się dziwią, że tak wiele młodych ludzi zaczyna mieć wszystko gdzieś i woli wyjechać za granicę-i może nie być w pracy marzeń, ale chociaż dostawać godną wypłatę.
A nie jak ja- nie dość, że praca byle jaka, to wypłaty od 1,5 miesiąca ani widu ani słychu.
Przykre to trochę.
Uciekłam więc stamtąd czym prędzej i wolę robić głupie kwiatki z bibuły, niż uczestniczyć w tworzeniu takiego bagna.
Chociaż w sumie są i plusy siedzenia w domu: cieszę się, że mam pasję i mogę sobie łazić po polach wcześnie rano.Takie widoki tylko rano!!
Kolejny plus: DUŻO SAREN. :)
Im bardziej je poznaję, tym bardziej fascynują mnie ich ciekawość świata i zachowania.
Często wystawiają języki, puszczają oczka, czasem ryczą, wąchają się nawzajem...
Coraz częściej sobie myślę, że oprócz robienia zdjęć mogłabym się zająć kręceniem filmów przyrodniczych.
To by dopiero było!
Na samym początku zauważyłam dymek.
Myślę sobie: "Człowiek! Ja uciekam! Zapyta mnie jeszcze: "Dziecko, a co Ty o tej porze w polach robisz" i co ja pocznę?!" ale całe szczęście moje głupie rozważania okazały się bezpodstawne, gdyż moimi towarzyszkami (drugą zobaczyłam dopiero na komputerze) były po prostu sarenki!
Takie czary z rana!! Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje :)
Takie czary z rana!! Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje :)
Nie samymi sarnami jednak człowiek żyje... i nie dla jednych saren wstaje się rano, by pójść na zdjęcia :)
Pierwszy mroźny poranek- późno w tym roku- dopiero 28.10!
I nawet jeszcze śniegu u nas, O DZIWO, nie było!
A kuku! Bawimy się w chowanego
;) fotografia dzikich zwierząt wymaga ogromnej spostrzegawczości i sokolego wzroku- często staję wryta jak kamień, podczas gdy sarna już z daleka mnie obserwuje... I zawsze wygrywa!

Jesienne impresje.
Ostatnio usłyszałam, że moje zdjęcia są nie-fair. Dlaczego? Bo używam obiektywu z dużym powiększeniem. Roześmiałam się na to szczerze: Ja też zawsze zazdroszczę fotografom, którzy mają zoom 600, a nie 300 jak ja.
Z taką sześćsetką to dopiero cuda można robić!
Także dobra beka. :)
Dwa ostatnie to nie złota godzina poranku, a popołudnia:
Kurcze.
Zmienili czas na zimowy, bleee.
CZY POLSKA W JEDNYM JEDYNYM PRZYPADKU NIE MOGŁA BY WZIĄĆ PRZYKŁAD Z ROSJI I ZOSTAWIĆ JEDEN CZAS, A NIE ZMIENIAĆ GO CO PARĘ MIESIĘCY?!
Jak ja tej zmiany czasu nienawidzę- jest godzina 17, a ciemno jak nie powiem gdzie. :( To takie bez sensu. Też jesteście tego zdania?
Komentarze
Prześlij komentarz