Lepsze od gór są tylko góry.
Góry, ponad 12 godzin
na szlaku, prawie 35 km, 700 zdjęć (!) oraz duża dawka endorfin i witaminy D-
oto recepta na szczęście! Za każdym powtarzam: "Czegoś tak pięknego
jeszcze w życiu nie widziałam!" A potem trafia się kolejny taki wojaż i o,
znowu wydaję się być niesłowna. Tak za każdym razem- zachwytu zawsze mało!
Baterie mojego
organizmu powoli zaczęły migać, ostrzegając: „Uwaga! Niski poziom! Doładuj
akumulatory!” Moi szefowie chyba zdążyli już przyzwyczaić się do moich
fanaberii i spontanicznych wyjazdów, więc nie było nawet chwili zastanowienia.
Skorzystałam z dobrych prognoz, zabukowałam bilety i o 2:30 we wtorek wstałam,
by ruszyć w stronę Tatr.
Prognozy się
sprawdziły. „W czepku urodzona!” – mówią o mnie. Ja znowu komentuję to: „Głupi
ma zawsze szczęście”! O godzinie 6 dziarskim krokiem ruszyłam w stronę Kuźnic.
Na chodniku spotkałam łanię z dwoma cielakami, przyglądającymi mi się z
zaciekawieniem, i od razu wiedziałam: to będzie dobry dzień.
No to w drogę!!
Giewont na dzień dobry :)
Cudownie jest iść, kiedy słońce jest przede mną i wiem, że będzie pięknie, i idę szybciej, by jak najdłużej móc napawać się widokiem, i nigdy dość, i byle dalej, i... o mamo. Jak ja to uwielbiam!
Patrzcie, ileż kolorów!
Jesień, zima, słońce niczym w lecie- wszystko na raz!
Feeria barw i wrażeń.
Na szlaku.
Słońce wychodzi zza gór.
Selfie z górami. :D
Hala Gąsienicowa- za każdym razem tak samo zachwyca!!!
Nie można się napatrzeć!
Jest bajecznie.
Zabawy w łapanie słonka. :)
Cztery pory roku?
W stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego.
Już nie mogę doczekać się widoku... Jeszcze parę kroków!
I jest. Czarny Staw Gąsienicowy w pełnej okazałości.
I, co najważniejsze- BEZ LUDZI!!!
Mały Rudzik, spotkany na szlaku.
Ruszamy w górę! Na Kasprowy!
Mhm, w górę!
W pewnym momencie moje śrubki w dupie trochę się zmęczyły, ale usłyszałam, że już niedaleko po lewej stronie czeka mnie niezapomniany widok: PASĄCE SIĘ CZTERY KOZICE!!!!
Dwie z czterech.
Leżały niewzruszone, przegryzając trawę.
-No heeej, co się gapisz, Kozic nie widziałaś?! :P
-No heeej. Wiesz co? Czterech jeszcze nie!
-Aha, to gap się dalej.
No to się gapię!
Niewzruszeni: i góra i Kozica.
Och i ach, Czerwone Wierchy kuszą jak szalone!!!
Tatrzański pejzaż.
Tutaj niby śnieg, a w powietrzu lato!
Brunatne Czerwone Wierchy.
Tatry w pełnej okazałości.
Szlak na Świnicę.
Widok ze szczytu Liliowe.
Wchłaniamy widoki.
"Złap mnie za rękę i pobiegnijmy!"
A Agusia zrobi zdjęcie. :D
Ciągle nie mam dość. :)
Szlaczki.
Oooo, to jest zdjęcie, które poleca się na fototapetę!!!
Dalej siedzę i chłonę.
(to dlatego mi tak ryja zjarało!)
Czarny Staw Gąsienicowy.
Faktycznie- ciemny!
Z powrotem na Halę Gąsienicową.
Na zachód słońca!
Złota godzina.
Pamiętacie kwitnącą na różowo wierzbówkę? Tyle z niej zostało :)
Wolicie wschód, czy zachód słońca na Hali Gąsienicowej?
Ja sama nie wiem, ciężko się zdecydować i zdecydować się na jeden wariant! :D
Przełęcz między Kopami.
Aga znowu siedzi w krzakach, nogi wystawiła i czeka, aż słońce schowa się za górami.
Ludzie uśmiechają się, a ja, niewzruszona, sobie siedzę i chłonę. :)
Widok z Boczania.
PS. Przez Jaworzynkę lepiej mi się szło.
Babia Góra, całkiem od drugiej strony niż widzę ją codziennie.
Tak na dobranoc. :)
To by było na tyle.
Póki co brak planów na przyszłość.
Same się wyklują- pewnie znowu z dnia na dzień. :D
Komentarze
Prześlij komentarz