Laponia. Część II.
Juuupiiii, zdałam literaturę! Trochę mnie nasz szanowny pan Danilewskij zmiażdżył ( NA SZCZĘŚCIE NIE ZJADŁ, JAK TO STRASZY SPÓŹNIALSKICH ), ale koniec końców dostałam ocenę B, co teoretycznie odpowiada polskiej piątce.
Ortografia też była w porządku.
Nic, tylko się cieszyć.
MOGĘ SZALEĆ DO KOŃCA SWEGO POBYTU W ESTONII, yeeaaah!
No właśnie; a'propos. Cieszcie się i radujcie, bo to ostatnie doniesienia z Estonii! Na święta będę już w Polsce.
Spodobało mi się jednak pisanie tutaj- rzecz jasna nie odpuszczę więc zaglądania czasem na fiedkowy blog i dodawania refleksji okraszonych najnowszymi zdjęciami.
Dzikie wojaże ustąpią miejsca kroplom rosy, Wani i Kotikam, ale.. CZEMU NIE. ;)
Wracając do Laponii!!!
Nocowaliśmy w Kuusamo.
Sobota była bardzo obfita w wydarzenia.
Dzień zaczęliśmy od śniadania o 8 rano, potem od razu ruszyliśmy na farmę reniferów.
Ojejciujejciujejciuuuuu! <3
Mieliśmy również " kulig " reniferami! Sami nimi kierowaliśmy.
Mój był tak zajebiście powolny.... " Wyciurany " po prostu.
Ale chociaż szedł, a nie stanął pośrodku drogi! :D
Psi zaprzęg.
Następnym punktem podboju Laponii był kurort narciarski Ruka w Kuusamo. Tam, gdzie skaczą i szaleją na nartach.
Takie oto pejzaże:
Co jeszcze?
Zapomniałam o tym wspomnieć wcześniej. W piątek wieczorem całą bandą wybraliśmy się na sanki. TAK, DZIECI POSZŁY NA SANKI. Z 10 lat chyba nie jeździłam, a tutaj... ech. STARE KONIE, A SZALAŁY GORZEJ JAK DZIECI. :D
W sobotę wieczorem, idąc polować na zorzę, znowu zabraliśmy sanki.
Nie wspominając, że w sobotę ( przepraszam, to już była niedziela! ) sanki po raz kolejny poszły w ruch w okolicach 3 w nocy!
TRZEBA BYĆ NIENORMALNYM.
Mało powiedziane.
Sanki jako największa atrakcja!
Zaraz po zorzy, rzecz jasna. :)
I statywnie z sanek.
Helsinki po 8 rano:
Ortografia też była w porządku.
Nic, tylko się cieszyć.
MOGĘ SZALEĆ DO KOŃCA SWEGO POBYTU W ESTONII, yeeaaah!
No właśnie; a'propos. Cieszcie się i radujcie, bo to ostatnie doniesienia z Estonii! Na święta będę już w Polsce.
Spodobało mi się jednak pisanie tutaj- rzecz jasna nie odpuszczę więc zaglądania czasem na fiedkowy blog i dodawania refleksji okraszonych najnowszymi zdjęciami.
Dzikie wojaże ustąpią miejsca kroplom rosy, Wani i Kotikam, ale.. CZEMU NIE. ;)
Wracając do Laponii!!!
Nocowaliśmy w Kuusamo.
Sobota była bardzo obfita w wydarzenia.
Dzień zaczęliśmy od śniadania o 8 rano, potem od razu ruszyliśmy na farmę reniferów.
Chatka Rudolfa. ^^
Kawa i drożdżówka dla każdego!Ojejciujejciujejciuuuuu! <3
Mieliśmy również " kulig " reniferami! Sami nimi kierowaliśmy.
Mój był tak zajebiście powolny.... " Wyciurany " po prostu.
Ale chociaż szedł, a nie stanął pośrodku drogi! :D
Albinosek! <3
Potem pojechaliśmy na farmę psów husky.
Największe cudaki: jedno oko niebieskie, drugie brązowe.
Psi zaprzęg.
A ten se siedział i spoglądał! Skubaniec!
Malutki husky!
Następnym punktem podboju Laponii był kurort narciarski Ruka w Kuusamo. Tam, gdzie skaczą i szaleją na nartach.
Takie oto pejzaże:
Mini-dygresja co do zdjęcia poniżej.
Łaziłam non stop z Hubertem i dwoma Słowakami.
Chcą zdjęcie- no ok, już się robi. Noł problem.
I w pewnym momencie Słowaki: A my z Tobą też chcemy mieć!
-Ok, no na jednym zdjęciu mogę być!
Hubertowi dałam aparat, cyk, ładnie-elegancko... A TU MNIE TE GŁUPKI DO ŚNIEGU WRZUCIŁY! Do najgłębszej zaspy!!!
Zaczęłam ich gonić, to znowu skończyłam w śniegu.
I znowu.
I znowu.
I taka oto zajebiście szczęśliwa byłam, o.
UPAĆKANA ŚNIEGIEM.
(całe szczęście, że czystszy odcień bieli, a nie jakiś szary syf! ) ;)
Po powrocie do Kuusamo poszliśmy do najprawdziwszej fińskiej sauny.
OCH I ACH.
A co najśmieszniejsze! Uwaga: brzmi potwornie.
Smaży się w tej saunie, smaży.. a kiedy nie można już wytrzymać, leci się na pole i- do wyboru, do koloru:
-BAM! do śniegu
-SIUUUP! do przerębli w zamarzniętym jeziorze!
Wszem i wobec stwierdzam, że woda w jeziorze jest trzy razy lepsza niż wytarzać się w śniegu. ;)
Ale mówię Wam- CO ZA PRZEŻYCIA!
Co jeszcze?
Zapomniałam o tym wspomnieć wcześniej. W piątek wieczorem całą bandą wybraliśmy się na sanki. TAK, DZIECI POSZŁY NA SANKI. Z 10 lat chyba nie jeździłam, a tutaj... ech. STARE KONIE, A SZALAŁY GORZEJ JAK DZIECI. :D
W sobotę wieczorem, idąc polować na zorzę, znowu zabraliśmy sanki.
Nie wspominając, że w sobotę ( przepraszam, to już była niedziela! ) sanki po raz kolejny poszły w ruch w okolicach 3 w nocy!
TRZEBA BYĆ NIENORMALNYM.
Mało powiedziane.
Sanki jako największa atrakcja!
Zaraz po zorzy, rzecz jasna. :)
I statywnie z sanek.
W niedzielę ( pomijając fakt nocnych sanek, herbaty o piątej rano i kawałów po słowacku ) mogliśmy pospać ( rzecz jasna zgodnie z teorią ) dłużej.
Po 12 wyjechaliśmy w stronę Parku Narodowego. Spacer w naturze.
Wszystko cudnie- pięknie, dech zapiera w piersiach, gdyby nie malutki, drobny detal.
Tego dnia słupek rtęci dobił....
- 30 STOPNI.
Widzicie ten mróz?!
Trochę paluszki czuć przestałam, wkurzały mnie moje buty ( podobno zostałam mianowana największą atrakcją tego parku ), bo albo non-stop się wywalałam, albo z górki zejść nie mogłam, albo wejść pod nią...
I kończyło się tak, że byłam asekurowana i z przodu i z tyłu, bo inaczej to ni kroka :D
Masakra.
Ale i tak najlepsze było ognisko potem. Na takim mrozie!
I kiełbachy.
A oto i potwierdzenie..
ŻEBY NIE BYŁO, ŻE GOŁOSŁOWNA JESTEM I BAJKI PLOTĘ!!!
Pobyt w Laponii dobiegł końca, przed nami całonocna podróż do Helsinek.
Helsinki po 8 rano:
Aniu, znowu dla Ciebie!
Wspominałam już, że ścian Ci braknie na zdjęcia mostów? :)
Helsinki gotowe na święta.
To już z promu, jak wypływaliśmy z portu do Tallinna.
Podsumowanie fińskiej wycieczki:
<< FINLANDIA. >>
Nic dodać nic ująć.
I jeszcze jeden pięknooki na koniec. :)
( mam nadzieję, że mój Vincent się nie pogniewa! )
Nuuuuu, udało mi się mniej więcej wszystko streścić!
Cóż mogę dodać jako refleksję...
Pitera nie przebije, ale to była niesamowita wycieczka, pełna wrażeń i niezapomnianych przeżyć.
I mogłam się przekonać, że zima może być naprawdę piękna.
Zimę można lubić. Jednak....
5 dni, nie dłużej. :))))
och Fiedia! moja mała duża siostra:) Wyszalałaś się! Piękny ten "pięknooki".
OdpowiedzUsuńA zorza! Na saneczkach jeździłaś i zobaczyłaś o czym marzyłaś!
E
Duży Fiedia wyszalał się bardziej niż Malutki Wania! ;))
UsuńZrymowało Ci się nawet!