Środa jak niedziela.
11. listopada.
98. rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę. Za dwa lata będzie biba. ;)
Piąty dzień lenistwa. Tak jakoś się złożyło, że po weekendzie- w poniedziałek nie poszłam na białoruski, wtorek był wolnym, dziś ustawowo wszyscy mają wolne...
Tyle laby. To źle wpływa.
Powrót do szarej rzeczywistości...
Zaczął się listopad w swojej pełnej okazałości: z nieustającą mżawką, mgłami i błotkiem. Słońce zachodzi przed 16, więc praktycznie już po 15 jest szaro, buro i ponuro.
Taka pora do czytania smutnych książek, wierszy Staffa i Tetmajera.
SPLEEN.
Gdyby chociaż jakaś pogoda cudna była, można by to sensownie wykorzystać, a tak to, nie licząc niedzieli, praktycznie siedzę i się lenię. Nuuu, rzecz jasna piję kawę, pożeram książki, łażę tu i tam, przeglądam zdjęcia... I tu nagle przypominam sobie, że na jutrzejsze seminarium są do przeczytania dwa artykuły, każdy po jakieś 30 stron. Cudnie! Będę czytać rano. Póki co trwajmy w błogim nieróbstwie.
Ostatnio w ogródku takiego oto gościa spotkałam. Trochę mi się go żal zrobiło, że jakiś rudy stwór z aparatem zakłóca jego sen, w dodatku ziuga i chce go obrócić... a on się tylko łapką zasłaniał. Bardzo wdzięczny i słodki model. W końcu się otrząsnął i sobie poszedł, zapewne w bardziej ciche miejsce i nie w zasięgu mojego wzroku. ;)
98. rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę. Za dwa lata będzie biba. ;)
Piąty dzień lenistwa. Tak jakoś się złożyło, że po weekendzie- w poniedziałek nie poszłam na białoruski, wtorek był wolnym, dziś ustawowo wszyscy mają wolne...
Tyle laby. To źle wpływa.
Powrót do szarej rzeczywistości...
Zaczął się listopad w swojej pełnej okazałości: z nieustającą mżawką, mgłami i błotkiem. Słońce zachodzi przed 16, więc praktycznie już po 15 jest szaro, buro i ponuro.
Taka pora do czytania smutnych książek, wierszy Staffa i Tetmajera.
SPLEEN.
Gdyby chociaż jakaś pogoda cudna była, można by to sensownie wykorzystać, a tak to, nie licząc niedzieli, praktycznie siedzę i się lenię. Nuuu, rzecz jasna piję kawę, pożeram książki, łażę tu i tam, przeglądam zdjęcia... I tu nagle przypominam sobie, że na jutrzejsze seminarium są do przeczytania dwa artykuły, każdy po jakieś 30 stron. Cudnie! Będę czytać rano. Póki co trwajmy w błogim nieróbstwie.
Ostatnio w ogródku takiego oto gościa spotkałam. Trochę mi się go żal zrobiło, że jakiś rudy stwór z aparatem zakłóca jego sen, w dodatku ziuga i chce go obrócić... a on się tylko łapką zasłaniał. Bardzo wdzięczny i słodki model. W końcu się otrząsnął i sobie poszedł, zapewne w bardziej ciche miejsce i nie w zasięgu mojego wzroku. ;)
A tu już mój domownik. Lisa znalazła sobie nową miejscówkę do spania- zawija się w firankę, formuje kształtny bochen i śpi tak pół dnia. :D
A teraz parę pejzaży ostatnich dni. W sumie piszę dziś po to, by je Wam pokazać i dodać otuchy na te szare wieczory :D
Kwintesencja listopada, czyż nie? ;)
Niedzielny spacer.
Pogoda dopisała. Słońce, chmurki i lekki wiatr, czyli 3 w 1 - wszystko, co najbardziej lubię :D
Taaakie widoki... taaakie pejzaże!
Tak. Niedziela była definitywnie dniem niepasującym do zaszufladkowania razem z wszystkimi szarymi, listopadowymi dniami... Mam nadzieję, że druga połowa miesiąca okaże się bardziej łaskawa i zaszczyci nas jeszcze piękną, ciepłą jesienią. :)
Na sam koniec taki oto skromny zachód słońca, tuż zza płota.
Jakoś weny mi dziś brakuje, chyba podobnie jak cukru, trzeba coś słodkiego sobie zjeść, dla dodania animuszu. I wreszcie zacząć czytać te śmieszne artykuły...
Trzymajcie się ciepło, ściskam Was serdecznie!
Ale słodki jeżyk *-* Marzę o tym, żeby sfotografować kiedyś to stworzonko :D
OdpowiedzUsuńMieszkasz w przepięknym miejscu - aż Ci zazdroszczę :D
Może jakiś jeżyk się do Ciebie wprowadzi? Fajna sprawa, mieć całą rodzinkę pod nosem ;)
UsuńDziękuję! <3 sama mogę się cieszyć i dziękować, że akurat tu, a nie gdzie indziej los mnie posiał ;)